niedziela, 15 czerwca 2014

28. Bal

— Doprawdy nie rozumiem, dlaczego Piąta wynajmuje zawsze nas do szukania papierzysk w tej cholernej, śmierdzącej piwnicy — warknął Inuzuka, zerkając na Akamaru — mój nos nie jest w stanie znieść takiej ilości kurzu i zapachu grzyba.
— Najwidoczniej do nas ma największe zaufanie, przyjacielu! — Lee kroczył obok niego, całkiem ochoczo wspierając kolegę na duchu. Podrygiwał przy tym wesoło, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. — Z resztą... Wolę szukać tych papierzysk, niż sprzątać łazienki.
Szatyn wzdrygnął się z niesmakiem i przytaknął mu skinieniem głowy.
Szli szpitalnym korytarzem, niosąc spore kartony ze starą dokumentacją, sprzed kilku lat. Konoha tętniła życiem podczas słonecznego popołudnia, a w budynku było tego dnia nienaturalnie spokojnie. Pomijając szczebioczące do siebie pielęgniarki, które niesamowicie mocno dawały znać o swoim podekscytowaniu względem balu, z którego robiły międzynarodowe wydarzenie.
Chłopcy wymieniali się jakimiś spostrzeżeniami, kiedy nagle korytarz został wypełniony znajomym, dziewczęcym wrzaskiem. Akamaru zaszczekał groźnie, jeżąc sierść.
— Cholera! — Kiba wypuścił z rąk karton. — Ino!
— To z końca korytarza! — wrzasną brunet, łapiąc przyjaciela za ramię.
Porwali się do szaleńczego biegu, nie zważając na to, że papierzyska rozsypały się po całej podłodze. Nie mieli pojęcia co się działo, ale wrzask ich koleżanki brzmiał naprawdę niedobrze.
— Gatsuga! — ryknął szatyn.
Staranował razem ze swoim psim przyjacielem ciężkie, drewniane drzwi, zdobione pozłacaną tabliczką z napisem dr. Ino Yamanaka. Wrota z łoskotem uderzyły o podłogę; Rock stał na nich, utrzymując gardę, a kurz unoszący się w powietrzu nadawał mu bojowego uroku. Zza jego pleców wyskoczył Inuzuka i jego idealnie odwzorowana kopia.
Jakież było ich zdziwienie, gdy dostrzegli Sakurę, trzymającą w ramionach omdlałą Ino, a na podłodze obok nich — Hinatę, która wyglądała jak po zastosowaniu głupiego Jasia.
— Sakura! Co tu się stało?! — Lee wyprostował się jak struna, nie mając pojęcia, jak powinien się zachować.
— Coś ty im zrobiła?! — Spanikowany Kiba kucnął nad swoją przyjaciółką z drużyny i poklepał ją po bladej twarzy.
Hyuuga zaczęła coś majaczyć, błądząc nieprzytomnym wzrokiem po suficie.
— Idźcie stąd! — wrzasnęła Haruno, ciągnąc Yamanakę na łóżko.
— Ale Sakura, im trzeba pomóc! — Lee podbiegł do niej, by pomóc ulokować ciężarną na materacu.
— Jestem lekarzem! — pisnęła zdenerwowana, podbiegając do Hinaty. Zrzuciła z niej szatyna i poczęła podnosić ją do siadu. — Wynocha! Wiem co mam robić!
— Sakura! — ryknął oburzony szatyn.
— C-co... Z ciebie... Za przyjaciółka... — wyszeptała Hyuuga.
Kiba zacisnął pięści i szczęki, po czym spojrzał na Haruno. Gdy tylko dostrzegł jej piekielnie niebezpieczny wzrok, skierowany prosto w jego oczy, złagodniał i zaczął powoli się wycofywać.
— Chodź, szybko! — Lee złapał za jego ramię i zaczął wyciągać na korytarz. — To kobiety! Pozostawmy je we własnych rękach, bo jeszcze i nam się coś stanie.
Wybiegli na hol, ciągnąc za ogon zdezorientowanego Akamaru, a pozostawili po sobie tylko wzniesiony kurz. Haruno wybiegła za nimi, wymachując pięściami.
— Macie załatwić kogoś do naprawy drzwi! — ryknęła, doglądając, jak w pośpiechu zbierali rozrzucone papierzyska.
Wróciła do sali, trzymając się za głowę i wzniosła wzrok ku dziewczynom, które siedziały na łóżku i przyglądały jej się w dziwny sposób.
— To jest jak... — Zawahała się Hinata, zbierając do kupy swoje myśli.
— Na to nie ma słów! — ryknęła Yamanaka.
— Przesadzacie... — zaśmiała się różowowłosa, siadając naprzeciwko nich.
— Sakura — szepnęła konspiracyjnie Ino, zwracając uwagę na to, że drzwi spoczywały na ziemi. — To jest wymarzony kochanek!
— Ale musiało być ci dobrze — zawtórowała Hyuuga.
— Więcej wam o niczym nie powiem, daję słowo. — Zielonooka założyła ramiona na piersiach.
— Podnieciłam się od samego słuchania, naprawdę. — Ino opadła na materac i zaczęła gapić się w sufit.
— Tak... Ja chyba też.
Oczy Yamanaki i Haruno skierowały się ku przyjaciółce. Nie wierzyły w to, co własnie usłyszały.
— No przepraszam bardzo! Próbuję się w jakiś sposób przygotować... — Odwróciła głowę w bok, chowając zaczerwienioną twarz pod długimi, fioletowymi włosami. — Ja i Naruto jeszcze tego... Nie robiliśmy.
— Przyjdzie czas i na was. — Sakura uśmiechnęła się pocieszająco i dźwignęła się na nogi. Podeszła do okna i wyjrzała za nie, z przyjemnością przyjmując na twarz ciepłe, słoneczne promyki. — Wciąż nie mogę uwierzyć, że zgodził się iść na ten bal.
— Cóż to będzie za wieczór — zaszczebiotała blondynka. Jej twarz jednak nagle spoważniała. — Niech tylko ta głupia Kirame spojrzy na Shikamaru... Wydłubię jej oczy zardzewiałym kunaiem!
— Witajcie, dziewczęta.
Zaciśnięta od gniewnej gestykulacji pięść Ino opadła w dół, a złość na jej buzi szybko zamieniła się w głupawy uśmieszek. Za to Hinata poczuła, jak cała jej twarz zostaje oblana cholernie czerwonym rumieńcem.
Hatake stanął w progu pomieszczenia i oparł się o framugę, z rękami skrytymi w kieszeniach. Ciemne, szare spodnie... Czarna, opinająca się na jego silnym ciele koszulka; rozpięta, grafitowa bluza z kapturem, zielona kamizelka, maska... Wyglądał jak młody, tajemniczy bóg seksu. Nieświadomy bóg seksu.
— Witaj, Kakashi-sensei! — odparły poddenerwowane dziewczęta, próbując patrzeć wszędzie, tylko nie na niego.
Rzucił okiem na na leżące u jego stóp drzwi, by po chwili ponownie spoglądać na zawstydzoną parę dziewcząt.
— Mam nie pytać? — mruknął.
Pokręciły energicznie głowami na nie.
— Sakura, spotkanie w siedzibie o trzynastej. — Zerknął na nią.
Próbowała na niego nie spojrzeć. Było jej cholernie ciężko, bo gdy tylko ich wzrok się spotykał, jej nogi robiły się miękkie, a umysł przywoływał obrazy z poprzedniej nocy. Gdy rano się obudziła, jej skóra nim pachniała, a kiedy odwróciła głowę, by sprawdzić czy jeszcze śpi, zaczął ją całować. Powoli, namiętnie, badając jej ciało swoimi ciepłymi dłońmi. Czuła się jak w niebie, póki ktoś nie zaczął dobijać się do drzwi jej domu. Hatake dostał wezwanie na misję zwiadowczą, gdzie miał dowodzić i tak oto właśnie widziała go po raz pierwszy od tamtej pory.
— Miało się odbyć o piętnastej — mruknęła, w końcu się do niego zwracając.
Posyłał jej pociemniałe spojrzenie, jakby miał ją zaraz dopaść i zjeść, co nie umknęło uwadze ani jej, ani przyjaciółkom.
— Owszem. — Westchnął nagle, a jego twarz się rozpromieniła. Wyprostował się i podrapał po karku. — Ale je przełożyli. Idę znaleźć Naruto. — Zerknął na dziewczęta i zmrużył przyjaźnie oko. — Do wieczora, dziewczęta.
Machnął ręką i wycofał się na korytarz. Ino zakryła usta dłońmi.
— O matko, jak on na ciebie patrzy! — wybełkotała, spoglądając na Hinatę, przypominającą dojrzałego pomidora.
— Naprawdę, nic więcej wam nie powiem!


< < ♥ > >


Sala wypełniona ławkami i krzesłami, do bólu przypominająca szkolną pracownię, zapełniała się powoli ludźmi. Gwara rozmów nasilała się z każdą chwilą, tak samo jak szmer odsuwających się siedzisk, który powoli stawał się irytujący. Duchota, która tam panowała, doprowadzała do szału; Haruno uśmiechnęła się do dziewczyny, która jako jedyna wpadła na pomysł, żeby otworzyć okno.
— Kakashi-sensei powiedział, że musimy tu być dla zasady i po prostu odbębnić obecność — rzucił Uzumaki, zajmując miejsce obok przyjaciółki. — Więc na dobrą sprawę, śmiało mogę uciąć sobie drzemkę.
— Nie wyspałeś się? — zapytała, widząc jak blondyn bezceremonialnie rozkłada się na ławce.
— Nie... Znalazłem sobie durne zajęcia — burknął, zerkając na nią z ukosa.
— Jakie?
— Próbowałem... — Ułożył usta w głupkowaty dzióbek i odwrócił od niej wzrok.
— Próbowałeś? — powtórzyła, wyglądając na niego.
Mruknął coś pod nosem, czego zupełnie nie zrozumiała. Ten manewr powtórzył kilka razy, aż w końcu szarpnęła za materiał jego bluzy.
— No mów!
— Gai uczył mnie tańczyć! — syknął, zaciskając szczęki.
— Co? — prychnęła i zaczęła się śmiać, zakrywając buzię dłońmi.
— Nie śmiej się ze mnie! — parsknął, marszcząc czoło. — Co z ciebie za przyjaciółka?
— Ta, słyszałam to już dzisiaj — skwitowała, nadal się uśmiechając.
— Proszę wszystkich o ciszę! — Yamato stanął na środku podestu, zaraz pod ścianą, gdzie zawieszona była mapa Kraju Ognia.
Był dziwnie poważny, jakby połknął kij od szczotki, co mocno ich rozbawiło. W pewnym momencie nie wiedzieli, czy powinni nagle spoważnieć tak jak ich starszy przyjaciel, czy roześmiać się jeszcze głośniej, kiedy do pomieszczenia wkroczył Kakashi. Był mniej więcej w takim samym stanie, co Tenzou, lecz znalazł się tam w towarzystwie jakiegoś dostojnego, wysokiego mężczyzny o blond włosach. Zorientowali się w końcu, że prawdopodobnie był to generał, wydający rozporządzenia ANBU w całym kraju, o którym wielokrotnie słyszeli.
Hatake był ubrany cywilnie; zdjął kamizelkę, w której widziała go w szpitalu oraz opaskę, przez której brak jego szare kosmyki opadały na twarz. Przez jakiś czas spoglądał w podłogę, jakby wypisane były na niej wszystkie tajemnice świata, lecz w końcu wzniósł wzrok na zebranych ninja.
— Pierwsze, tegoroczne spotkanie uważam za otwarte — rzekł blondyn. — Nie mamy dzisiaj zbyt wiele do załatwienia. To spotkanie ma za zadanie czysto teoretycznie zapoznać starych członków oddziałów z nowymi decyzjami, jakie zapadły w zarządzie. Świeżaki słyszały o nich przy rekrutacji.
Hatake ujął w dłonie dwie kartki. Najpierw z uwagą przyglądał się jednej, potem drugiej... Następnie wrócił wzrokiem do pierwszej, podnosząc ją nieco wyżej, bacznie śledząc zapisany na niej tekst i zabawnie marszcząc brwi... by po chwili zrobić dokładnie to samo z drugą. Najwyraźniej coś było dla niego niezrozumiałe, bo jego wzrok rozbiegł się po obu papierkach, by w końcu zatrzymać się pomiędzy nimi i podnieść ku górze. Tam czekała na niego niespodzianka. Haruno siedziała wygodnie na krzesełku, przyglądając mu się z zawadiacko uniesioną ku górze brwią. Zwęził usta w cienką kreskę, kiedy pochyliła się do przodu i zagryzła dolną wargę.
— Prawda Kakashi? — Jego drogę do sprośnych myśli zatarasował głos blondyna.
— T-tak — mruknął, potrząsając głową. Rzucił jej ostatnie spojrzenie, kiedy wpatrywała się w niego z triumfem. — Nasze zaopatrzenie zbrojne zostało zmniejszone o trzynaście procent, ze względu na ograniczenie finansowe, spowodowane napadami na wioskę z przełomu listopada i grudnia. — Zerknął asekuracyjnie na kartki. — Sporo środków zostało przeznaczonych na odnowę wioski, dlatego musicie dbać troszkę lepiej o swoje sprzęty, przynajmniej póki sytuacja się nie unormuje.
Jego wzrok biegał po zebranych członkach organizacji, unikając jedynego, różowego punktu.
— Składki ruszą w połowie marca, więc powinniśmy szybko odbić się od dna... — Wypowiedź przerwała mu fala gorąca, która zalała jego ciało po same czubki kończyn. Sakura perfidnie przejechała językiem po górnej wardze.
Zamilkł i pozwolił przejąć głos generałowi, mając wrażenie, że jego bokserki zaraz eksplodują. W duchu dziękował sobie za intuicyjny przejaw inteligencji; włożył na siebie szerokie spodnie, które maskowały owy stan. Sakura przyglądała mu się z łobuzerskim uśmiechem, a on nie mógł uwierzyć, że tak się z nim bawiła. Miał ochotę ją udusić, dosłownie.
— Kakashi, co się dzieje? — szepnął do niego Yamato, który spostrzegł na jego czole skraplający się pot.
Hatake rzucił mu przestraszone spojrzenie.
— Wyprowadź mnie stąd jakoś...
— Jak? — Szatyn otworzył szerzej oczy. — Spotkanie dopiero się zaczęło.
— Boże, daj mi siłę i cierpliwość — wyszeptał szarowłosy, odchylając do tyłu głowę i zamykając oczy. Uchylił powiekę i popatrzył na Haruno, która zasysała dolną wargę, taksując go przy tym spojrzeniem. — Błagam, odpokutuję wszystkie swoje grzechy...
— Kakashi? — Blondyn popatrzył na niego zastanawiająco.
— Huh? — mruknął, spuszczając na niego wzrok. — A, tak...
Zgarnął z biurka niewielkie karteczki i zaczął chodzić pomiędzy stolikami, rozdając je zebranym, w czasie gdy generał informował ich o tym, że znajdowała się na nich jakaś ankieta. Umyślnie zostawił sobie na sam koniec Sakurę i Naruto. Cholernie uśmiechało mu się to, że Uzumaki w najlepsze sobie drzemał, kiedy Sakura udawała, że z uwagą słucha mówcy.
— Pani zostanie po zebraniu chwilkę dłużej — szepnął jej do ucha, kiedy schylił się, by położyć przed nią kartkę.
— Nie bardzo mogę, dowódco — odparła mrukliwie, z uśmiechem nadal obserwując blondyna.
— To rozkaz, Haruno — syknął, klepiąc w potylicę Naruto, który tylko zmienił pozycję.
— Tak jest — przytaknęła niby poważnie, kiedy jej usta drżały. Miała ochotę się roześmiać.
Wyprostował się zadowolony i z niewiarygodnym triumfem na twarzy, z wolna oddalił się na swoje miejsce, stając obok Yamato. Stanął wyprostowany, w lekkim rozkroku; splótł dłonie na nerkach i uniósł lekko brodę, spoglądając nieco groźnie na wszystkich swoich podwładnych. Sakura oparła się o krzesełko i przyglądała mu się z uwagą, uwielbiając, kiedy był taki enigmatyczny.
Do sali wślizgnął się spóźniony Sai, który odnalazł ją wzrokiem i już po chwili siedział obok Naruto.
— Ładnie to się tak spóźniać? — mruknął zaspany Uzumaki, zerkając na niego.
— Czy on spał? — brunet zerknął na Haruno.
— Jak widać na załączonym obrazku...
— Słuchajcie! — Głos Hatake zagrzmiał nad głowami zebranych. — Z różnych źródeł zaczynają napływać do nas niepokojące informacje, na temat nielegalnie tworzących się jednostek, zagrażających naszej wiosce. Istnieją plany pogrążenia Konohy, które mogą zostać wprowadzone w każdej chwili. Z tego powodu, już niedługo, zostanie zwołane kolejne zebranie, na którym wasza obecność będzie obowiązkowa. Razem z najbardziej wyszkolonymi joninami i samą Godaime, wojska ANBU i pozostali shinobi zostaną podzieleni na plutony, w których skład będą wchodzić różnorakie drużyny. Musimy być przygotowani na wszystko.
Jego niski głos i stoicki spokój, wzbudzały dreszcze we wszystkich. Dziewczyna czuła, jak obsypuje ją gęsia skórka i nie wiedziała, czy spowodowane to było jego postawą czy informacjami, które im przekazał. On tam rządził i był w tym niezastąpiony; jego autorytet zdawał się być niepodważalny. Ludzie okazywali mu ogromny szacunek i każdy obserwował go z niesamowitą uwagą. Imponowało jej to.
— Może nie wszyscy wiecie, ale powstał mini oddział — ciągnął, przenosząc swój wzrok bezpośrednio na trójkę młodzików. — Zespół najsilniejszych, najbardziej przebiegłych ninja o rzadko spotykanych umiejętnościach, w których skład wchodzi najlepszy, znany wam i mi, medyk. — Jego kącik ust zadrżał w uśmiechu, gdy spostrzegł, jak Sakura się czerwieni. — Ja, kapitan Yamato, Sai, Sakura Haruno, Naruto Uzumaki, Ashi Tokuno i Menma utworzyliśmy specjalny oddział na wyłączne rozkazy Piątej. Generał — mruknął i spojrzał na postawnego blondyna — wyznaczy zaraz kilkanaście nazwisk. Osoby te, zostaną mianowane na młodszych oficerów, którzy mają za zadanie zorganizować ludzi w taki sposób, by te oddziały trzymały się kupy.
— Nic nam nie mówili, że wciągnęli do nas Ashi. — Sai popatrzył na przyjaciółkę.
Skinęła głową na znak zrozumienia. Uzumaki wyciągnął się na krześle, krzyżując ramiona za głową.
— Śmiesznie być oznaczonym mianem najlepszego we wszystkim — mruknął zuchwale.
Pozostałą dwójka wymieniła zblazowane spojrzenia.
— Chyba ci samoocena skoczyła, kolego — zaśmiał się brunet.
— Hm? O co ci chodzi?! — Naruto zagroził mu pięścią.
— Może o to, że nawet w drużynie każde z nas stanowi wyodrębnioną jednostkę? — Sakura ostentacyjnie pomasowała podbródek. — Najinteligentniejszy był, i zawsze będzie, Kakashi. Na drugim miejscu Yamato... Najskuteczniejszy jako wsparcie dystansowe, Sai.
— A najbardziej przebiegły będzie Menma! — Sai uśmiechnął się, mrużąc powieki. — Ashi przerasta nas wszystkich w obsłudze bronią białą, co mocno wzmacnia drużynę w sytuacji utraty chakry... Najsilniejsza pod względem fizyczności jest Sakura...
— Nie zapominaj, że jestem świetnym medykiem! — zachichotała.
— A ja? — Naruto spojrzał na dziewczynę. — A ja?! — powtórzył głośniej, przenosząc wzrok na kolegę.
— Najgłupszy — odparli równocześnie.


Spotkanie trwało do czternastej czterdzieści. Haruno wyszła na korytarz, który powoli pustoszał. Pożegnała się z Naruto, umawiając się, że razem z Hinatą ma się pojawić w jej domu, a potem wszyscy razem ruszą na salę balową, nieco wcześniej niż trzeba, ponieważ tego wymagała od nich Tsunade. Stała oparta o ścianę, z założonymi na piersiach rękoma i coraz bardziej się niecierpliwiła, nieobecnością Kakashiego. Mimo wszystko, to był bal... Chciała wyglądać na nim dobrze, a im dłużej sterczała w siedzibie, tym mniej czasu miała na przygotowania.
Westchnęła w końcu głośno, kręcąc ze zrezygnowaniem głową. Postawiła może trzy, cztery kroki w stronę wyjścia, kiedy nagle czyjeś ręce sięgnęły jej talii i wciągnęły dziewczynę w ciemny korytarz.
— Nadal ci tak wesoło — wycedził prosto do jej ucha, zakleszczając dziewczynę pomiędzy sobą, a chłodną ścianą.
— Owszem — odparła stanowczo.
Zaskoczył ją, przywierając do jej ust. Wzięła głęboki wdech nosem, czując w brzuchu przyjemny ucisk, kiedy położył swoje ciepłe dłonie na jej bokach. Strasznie lubiła takie drobne gesty.
— Ktoś może nas tutaj zobaczyć...
Prychnął, lecz odsunął się, szanując jej obawy.
— Leć do domu — powiedział cicho, naciągając na nos maskę. — Ja muszę jeszcze chwilę zostać.
Poprawiła bluzkę i wycofała się na korytarz, po chwili wpadając w istny szał, kiedy poczuła uderzenie w pośladek. Nie mogła uwierzyć, że stać go było na takie durne zachowania.
— Kakashi! — syknęła.
Lecz już nikogo za nią nie było.


< < ♥ > >


Weszła do domu i rzuciła klucze na komodę w przedpokoju. Ściągnęła leniwie buty i płaszcz, po czym weszła do kuchni, by wstawić wodę na kawę. Zaparzyła ją szybko i ruszyła z kubkiem na górę w towarzystwie Sui. Zatrzymała się w progu sypialni, zastanawiając się nad tym, jak miała się ubrać. Odstawiła naczynie na etażerkę i obojętnie minęła łóżko, na którym beztrosko drzemał Menma; była już na tyle przyzwyczajona do jego obecności, że w sumie w ogóle nie robiło to na niej wrażenia. No, może tylko rozbawiła ją jego pozycja; leżał na grzbiecie, głowa zwisała mu z łóżka, a język wytoczył się na nos, uniemożliwiając mu ciche oddychanie.
Podeszła do szafy i przeglądała swoje ubrania, gdy w końcu wyciągnęła dwa wieszaki. Na jednym wisiała czarna, dopasowana sukienka, którą miała na sobie w sylwestrową noc, a na drugim kremowa, z rozkloszowanym dołem.
— Menma!
Wilczysko zerwało się z materaca, uderzając hucznie o podłogę. Rozejrzał się zaspany dookoła, by w końcu skupić wzrok na swojej opiekunce.
— Mogłem cię zabić — stwierdził pretensjonalnie.
— Która? — mruknęła, wznosząc przed nim obie kreacje.
Zwierzę wyjrzało za jej plecy i zmrużyło powieki.
— Ta jasna. Masz do niej buty — odparł, przysiadając. — Czarny to przygnębiający kolor, a wydaje mi się, że raczej chcesz tam promienieć.
Skinęła z uznaniem głową i przyłożyła do siebie ciuch, odwracając się do lustra. Ujrzała w odbiciu, jak Menma podniósł nagle uszy.
— Wybacz, wzywają mnie — powiedział spokojnie. — Baw się dobrze, księżniczko.


Stała przed lustrem, ubrana w zestaw białej koronkowej bielizny, a kropelki wody, spływające z włosów, zdobiły jej dekolt. Oglądała swoje ciało w lustrze, czego już naprawdę dawno nie robiła. Z niesmakiem spoglądała na bliznę po ranie, którą opatrzyła jej Piąta po powrocie do Konohy z Naruto.
Drzwi pokoju otworzyły się leniwie, a ona w pośpiechu zaczęła nieudolną próbę zakrycia się ręcznikiem, nawet nie patrząc kto ją odwiedził. Hatake wkroczył do pokoju z jakąś kartką, którą uważnie obserwował i z początku nawet nie zauważył Haruno. Podniósł na nią w końcu wzrok, słysząc jej oddech i znieruchomiał, taksując ją wzrokiem. Dziewczyna odetchnęła z ulgą, lecz wciąż była czerwona jak burak. Może i łączyło ich silne uczucie, lecz wciąż miewała przejawy wspomnień o tym, że przez tyle lat był jej opiekunem.
— Przestraszyłeś mnie — wyszeptała, krzyżując ich spojrzenia.
Odłożył papier na łóżko i zdjął kurtkę, podchodząc do niej. Odwróciła się do niego tyłem, spoglądając w ich odbicie; położył dłonie na dziewczęcych barkach i musnął nosem jej ucho.
— Odłóż ten ręcznik... — wyszeptał mrukliwie.
— Wolałabym nie — odparła, odwracając wzrok.
— Odłóż — powtórzył — nie powinnaś się mnie wstydzić.
Gdy wciąż się wahała, złapał delikatnie za krawędzie materiału i odrzucił go na bok. Patrząc na jej odbicie, objął delikatnie smukłe ciało i oparł brodę na jej głowie, uśmiechając się.
— Zawsze uważałem cię za śliczną dziewczynę — powiedział, obserwując ją. — A ty stawałaś się coraz piękniejsza. To miłe uczucie, kiedy mogę wspominać, jak zmieniałaś się na moich oczach przez te wszystkie lata.
— Przestań mówić tak otwarcie o zawstydzających mnie rzeczach...
Zaśmiał się i odsunął, zerkając na porozrzucane ubrania.
— W czym idziesz? — zapytał, przeciągając się.
Dziewczyna spojrzała na brzeg łóżka, gdzie leżała wyprasowana sukienka, a pod nią stały szpilki w tym samym kolorze.
— Menma mi doradził — powiedziała, chwytając z powrotem ręcznik.
— We wszystkim ci ładnie, więc to bez znaczenia — rzucił, jakby nieco zbity z tropu.
— A ty co na siebie założysz? — zapytała podchodząc do łóżka.
— Jeszcze nie wiem — bąknął, na co zerknęła na niego nieco zdezorientowana. — Jak będziesz miała chwilę to zajrzyj do mojej szafy. Może znajdziesz coś, co ci się spodoba. Wiem, że ten bal jest dla ciebie ważny, więc oddaję się w twoje ręce.
— Lepiej nie.
— A to dlaczego? — Ściągnął brwi.
— Bo ubiorę cię jak idiotę — zaśmiała się, lecz jej twarz spoważniała. — Wiesz, to będzie takie działanie podprogowe. Jeżeli będziesz dobrze wyglądać, to wszystkie kobiety będą się za tobą oglądać, a tego chyba nie zdzierżę.
Nim zdążyła wydusić z siebie jeszcze jakieś słowo, złapał ją mocno i dosłownie rzucił na łóżko, szybko nakrywając własnym ciałem. Wsparł dłonie po obu stronach jej głowy i popatrzył w jej oczy w zagadkowy sposób; wyglądał na nieco zdenerwowanego.
— A co ja mam powiedzieć? — mruknął, zsuwając maskę. — To za tobą wciąż się wszyscy oglądają. Wiesz, że działa to na mnie jak zapalnik. Denerwuje.
— Nie zwróciłam na to uwagi — odpowiedziała cicho — powinieneś zdawać sobie sprawę z tego, że nikt inny mnie nie interesuje.
— To bez znaczenia, kiedy dostrzegam, że patrzą na ciebie jak wygłodniałe zwierzęta. — Wzniósł się na kolana i pokręcił głową. — Obiecaj mi, że będziesz na siebie uważać. Nie chcę się za tobą pałętać jak cień, bo nie będziesz mogła się dobrze bawić. Ale jak coś będzie na rzeczy, to nie będę się powstrzymywać.
— Obiecuję, Kakashi.
Cmoknął ją w czoło i zsunął się z materaca, ściągając bluzę.
— Idę pod prysznic.


— Gdzie zgubiłeś Hinatę? — zapytał, otwierając drzwi domu.
Naruto podał mu rękę i wsunął się do środka.
— Jest u Ino. Muszą przygotować jakieś świstki, które mają przynieść na tę imprezę. Spotkamy się po drodze na salę, albo na miejscu.
Oboje byli cholernie eleganccy. Uzumaki miał na sobie kruczoczarny garnitur, spod którego wystawała białą koszula, a szyję okalała czarna mucha. Kakashi wciągnął na siebie beżowe spodnie i białą koszulę, a na fotelu spoczywała przewieszona, ciemna marynarka.
— Rozmawiałem z piątą — mruknął mężczyzna — Ashi i Yamato prawdopodobnie też się zjawią.
— Im nas więcej, tym raźniej. — Westchnął chłopak. — Jestem cholernie ciekaw tej całej Kirame. Nikt jej nie lubi, więc z kim się tam pojawi?
— To głównie kobiety mają do niej uraz — powiedział Kakashi, gdy zasiedli razem w kuchni. — Podobno kręci się obok każdego faceta, więc atmosfera może być całkiem ciężka. Ino już pewnie werbuje Hinatę i wybierają sobie w kuchni zestawy noży, które ze sobą zabiorą.
Zaśmiali się głośno i zaczęli żartować na wiele innych tematów, oboje niespecjalnie chętni na branie udziału w dzisiejszej zabawie.
— Co was tak bawi? — Haruno weszła do kuchni i popatrzyła na nich.
Oboje zlustrowali ją spojrzeniami, zgodnie twierdząc, że wyglądała naprawdę ładnie. Kakashi po raz kolejny tego dnia chciał ją pożreć wzrokiem, zwłaszcza gdy spoglądał na jej długie nogi.
— To co, zbieramy się? — Uzumaki dźwignął się na nogi i pociągnął ich za sobą do wyjścia.


< < ♥ > >


Całą szóstką stali przed potężnymi, drewnianymi drzwiami, zza których dobiegała do nich cicha muzyka. Ino wisiała na ramieniu Shikamaru, a tuż za nimi stały Hinata i Sakura. Hatake oraz Naruto podeszli do wrót i pchnęli ich skrzydła; światło z wewnątrz oblało ich sylwetki, a ich oczom ukazał się niesamowity popłoch.
— Jeszcze nie są gotowi? — zauważyła Ino, zerkając na przyjaciółki.
— Najwyraźniej. — Sakura westchnęła i ruszyła do przodu, ciągnąc za sobą Hyuugę.
Wkroczyli z wolna do sali i rozejrzeli się po wnętrzu. Między filarami rozpościerały się miętowe i białe wstęgi materiału, a po podłodze rozrzucono balony w tych samych barwach. Szwedzkie stoły nakryto bardzo obficie, przyciągając tym samym wzrok wygłodniałych ludzi, a na stolikach pod ścianami stały zapasy alkoholu na całonocną zabawę. Blaty dla gości okalały piękne, śnieżno-białe obrusy, udekorowane srebrną zastawą.
— O, widzę, że sobie dzisiaj popijemy — wymamrotał melodyjnie Uzumaki.
Hinata zacisnęła powieki i zęby, po czym zamachnęła się prawą ręką, by zdzielić go w tył głowy.
— Spróbuj się upić i narobić mi wstydu, to cię własnoręcznie uduszę! — pisnęła, zasysając policzki, kiedy chłopak z niezrozumieniem się w nią wpatrywał, masując potylicę. — To dla nas naprawdę ważny wieczór, nie możesz pozwolić sobie na wygłupy i pijaństwo!
Ino zmrużyła zabawnie powieki i posłała Shikamaru zagadkowe spojrzenie, które po chwili przerodziło się w czystą pretensję.
— Ciebie to się też kolego tyczy! — warknęła, grożąc mu palcem. — Ten bal to dla nas wielka szansa!
— Matko, wiem — burknął niezadowolony.
W ostatnim przypadku, to mężczyzna zerknął na swoją partnerkę. Nawet nie drgnął, łypiąc na nią jedynie zdrowym okiem. Przyjaciele parsknęli gromkim śmiechem, świadomi jego zachowania.
— No chyba sobie kpisz! — oburzyła się Sakura, marszcząc nos.
— Nie no, nie żeby coś, ale przez ostatni czas dałaś mi wiele do zrozumienia — mruknął Kakashi, wzruszając ramionami. — Pogodziłem się już z myślą, że znowu będę musiał nieść cię do domu.
— Hatake Kakashi — warknęła, zaciskając pięści. — Zaraz cię skrzywdzę!
Otworzyła usta, by wziąć haust powietrza i wyprowadzić mięśniaka w ramię, lecz mężczyzna ją uprzedził. Owinął jej ciało ramieniem i mocno do siebie przyciągnął, uśmiechając się przy tym i patrząc gdzieś ponad nią.
— Wiesz, że żartuję — szepnął, dociskając mocniej palce do jej skóry — nie rób scen, bo z miejsca wezmą cię za wariatkę.
— Widzisz? — Naruto przytulił Hinatę i wyszczerzył zęby. — Delikatny przekaz, o to właśnie chodzi. A nie od razu przemoc!
— Proszę, zamilcz — szepnęła, z cierpkim uśmiechem — inaczej uderzę cię jeszcze raz.
Ino odsunęła się od Nary i zaczęła szukać czegoś w torebce. Gdy w końcu złapała w dłoń chusteczki i chciała wyciągnąć je zdecydowanym ruchem, na ziemię wyleciał jeszcze jeden przedmiot. Scyzoryk upadł na jasne panele, przyciągając spojrzenia przyjaciół.
— Hę?! — Naruto i Kakashi popatrzyli na siebie z przerażeniem.
Uzumaki odsunął się od Hinaty, zerkając na nią z poważną trwogą i zbliżył się do Hatake; chwycił za materiał jego marynarki i zaczął odciągać do tyłu.
— Jesteś mistrzem dedukcji, Kakashi — syknął, ostentacyjnie zakrywając usta dłonią. — Wiejmy... Wiejmy, zanim wyjmą maczetę.
— Co wy wyprawiacie? — Sakura popatrzyła na nich przelotnie, podnosząc przedmiot.
Shikamaru podszedł do niej i przejął ostrze, po chwili wsuwając je z powrotem do torebki Ino.
— To mój — dodał, przeciągając się. — Zawsze mam go przy sobie, ale teraz nie miałem gdzie go wcisnąć.
Zarówno Hatake jak i blondyn, odetchnęli głośno, by po chwili ponownie napiąć swoje ciała, kiedy dotarł do nich głos zbliżającej się Tsunade.
— Za dwadzieścia minut będą tutaj goście, a wy się wleczecie jak muchy w smole! — krzyknęła, szarpiąc jakimś młodym chłopakiem w smokingu. — Radzę się wam pospieszyć!
Spojrzenie jej bursztynowych oczu nagle zwróciło się ku grupie przyjaciół.
— Wy! — ryknęła, odpychając swoją ofiarę. — Za mną!
Piąta poprowadziła ich w kierunku kuchni. Przeszli na jej tyły, nie mogąc przestać rozkoszować się zapachem przyrządzanych potraw. Rozejrzała się dookoła, po czym wyjęła zza marynarki butelkę sake.
— Piąta, doprawdy... — jęknął zażenowany Nara.
— Czcigodna! Naprawdę nie wypada... — Hinata zmarszczyła z niedowierzaniem brwi.
— A ja tam nie pogardzę! — krzyknął Naruto, wyrywając z rąk kobiety butelkę, by następnie ochoczo je otworzyć. — Ktoś jeszcze?
Dziewczęta popatrzyły na nich z dezaprobatą. Mężczyźni jednak postanowili nie zostawiać Hokage samej z problemem.
— Że też od razu nie pomyślałem, że właśnie tutaj was znajdę.
Yamato stał tuż za ich plecami i zerkał na Godaime z wyrzutem, kręcąc przy tym głową. Ashi podeszła do dziewcząt, by się przywitać.
— Tsunade-sama, dlaczego tak właściwie wezwałaś nas wcześniej? — zapytała Sakura, poprawiając sukienkę.
— Nie widzisz? — mruknęła, odsuwając od ust butelkę. — Sama miałabym się zaprawiać?


< < ♥ > >


Sala powoli zaczęła wypełniać się gośćmi; można tam było dostrzec zarówno znajome twarze, jak i te zupełnie obce. Piąta z rumianymi policzkami i głupkowatym uśmiechem, ochoczo witała przybyszy i wskazywała, gdzie mniej więcej znajdują się przeznaczone dla nich miejsca. Ośmioro przyjaciół stało przy jednym z filarów i popijało poncz, rzecz jasna oprócz Ino, która cieszyła się szklanką soku żurawinowego. Rozmawiali całkiem głośno, starając się przekrzyczeć pęczniejący tłum i jego gwarę. Haruno obserwowała swoją mistrzynię z niemałym rozbawieniem; wiedziała, że kobieta bardzo stresowała się tym wydarzeniem i suszącą jej głowę starszyzną, więc doskonale rozumiała jej potrzebę wcześniejszego rozluźnienia. Czasem miała ochotę do niej podejść i dotrzymać towarzystwa, ale widziała, że każda osoba, która wpadła na podobny pomysł, zostawała odesłana z kwitkiem.
— Odziedziczyłaś po niej tak wiele cech i zachowań, że czasem się boję, iż alkoholizm również — mruknął Kakashi, pochylając się nad jej uchem.
— Grabisz sobie dzisiaj, zdajesz sobie z tego sprawę?
Starała się na niego zbyt długo nie patrzeć. Elegancja, jaką mógł się wtedy pochwalić, tak samo jak urok osobisty, działały na nią dosłownie jak magnes. Zwłaszcza, że wciąż ją zaczepiał i starał się być naprawdę blisko.
Nawet nie zauważyli, kiedy do pomieszczenia wkroczyła kolejna para. Skupili się na swojej potyczce słownej, póki Haruno nie spostrzegła pełnego obaw spojrzenia Ino, skierowanego właśnie w tamtą stronę. Nim zdążyła się odwrócić, Kakashi brał już głęboki wdech, by panować nad nerwami.
— No nie... — szepnęła Haruno, kryjąc twarz w dłoniach.
Już sama nie wiedziała co było gorsze. Widok Kirame, czy też jej towarzysza: Sasuke Uchihy.
— Co on tutaj robi?! — wyrwało się Uzumakiemu. — Przecież on nienawidzi takich spędów!
Na domiar tego wszystkiego, tuż za obserwowaną parą pojawił się nie kto inny, jak Keyto. Haruno wiedziała, że owy mężczyzna się tam znajdzie, ze względu na to, że jego rodzina byłą głównymi sponsorami całego wydarzenia. Aż ją zemdliło na myśl o tym, że bal, który miał być naprawdę udany, powoli przeistaczał się w przyszłe pole bitwy.
— Nie mogę — jęknęła i prędko zwróciła się na pięcie.
Nim ktokolwiek się spostrzegł, była już w połowie drogi do łazienki.
— Sakura! — krzyknął Kakashi. — Sakura, zaczekaj!
Yamato chwycił go za ramię, gdy chciał już za nią ruszyć. Skinął głową na dziewczyny, które niemalże natychmiast ruszyły za zdenerwowaną przyjaciółką.
— Ale wam się znowu trafiło... — mruknął Tenzou, łypiąc w kierunku Sasuke.
— Daj spokój... — warknął, pocierając skroń palcami. — Nic nie powiedziałem. Nawet nie miałem zamiaru, więc dlaczego uciekła?
— Nie masz nic przeciwko temu, że ci dwaj tutaj są? — zapytał zaskoczony Shikamaru.
— Nie — odparł, jakby to było oczywiste — ufam jej, nie chcę już żadnych szopek o zazdrości. Do niczego to nie prowadzi. Równie dobrze moglibyśmy po prostu nie zwracać na nich uwagi.
— Uspokój się, zaraz to ogarniemy — mruknął Naruto, klepiąc go w pierś.


— Dlaczego uciekłaś? — Ino ocierała delikatnie łzy przyjaciółki, by nie zniszczyć jej makijażu. — Kakashi nawet nie zdążył nic powiedzieć!
— Co z tego, przecież doskonale wiem, co sobie myśli — odparła, wzdychając ciężko.
— Zadziałałaś dość pochopnie — zauważyła Hinata — nie wyglądał na takiego, któremu podniosło się ciśnienie.
— Przecież to nie jest twoja wina, że się tutaj pojawili — wtrąciła Ashi, wyglądając na salę.
— Dokładnie. — Yamanaka zabrała dłonie od twarzy Haruno. — Nawet jeżeli jest zły, nie ma prawa mieć do ciebie pretensji.
— To nasz wieczór! — Tokuno wyrzuciła w górę piąstkę. — Nie możemy dać go sobie zepsuć, prawda? Najwyżej połamiemy komuś nogi i będzie z głowy! — Podbiegła do Haruno i objęła ją ramieniem. — Masz dzisiaj świecić, a nie chować się po kątach. Jak będzie trzeba, to wezmę na siebie kilka morderstw.
Dziewczyny roześmiały się głośno, próbując jeszcze przez jakiś czas uspokoić zielonooką. W końcu wyszły z toalety i skierowały się prosto w stronę swoich chłopców, którzy czekali na nie w tym samym miejscu. Kiedy już wszystko zapowiadało się całkiem spokojnie, na ich drodze pojawiła się pierwsza przeszkoda.
— Cześć dziewczyny! — Kirame zarzuciła na plecy swoje czarne, długie włosy, stając tuż przed nimi w pewnym, lekkim rozkroku. — Widzę Haruno, że odważyłaś się tu przyjść, mimo, że nie miałaś z kim.
Sakura wyjrzała na chłopaków. Nie było wśród nich szarowłosego, co nieco ją zaniepokoiło. Doskonale pamiętała, jak Kirame rozpowiadała w szpitalu, że kiedyś na pewno zdobędzie Kakashiego Hatake. Przez jej głowę przepłynęły dziwne, nieprzyjemne myśli.
— Sakura nie jest sama — warknęła Ino, która miała chyba największą awersję do Naty.
Gdyby nie dziecko, nie zważałaby już na nic i najnormalniej w świecie, wytargałaby brunetkę za włosy. Nara widząc co się dzieje, ponaglił Naruto i Yamato, by dojść do swoich partnerek. Wiedział, że musiał jakoś oddzielić swoje przyjaciółki od aroganckiej koleżanki.
— Ach, tak? Kto był na tyle głupi, żeby tu z tobą przyleźć? — Kirame uniosła ku górze brew, jakby chcąc wszystkich sprowokować. Nawet nie zwróciła uwagi na chłopaków, którzy pojawili się tuż przy niej. — No, w każdym razie to ja tu jestem z największym ciachem. Sasuke Uchiha tak mi się jakoś napatoczył. — Uśmiechnęła się cierpko. — Miałam zabrać Kakashiego Hatake, ale no wiecie. Nie mogłam go dorwać, jak zwykle jest taki zajęty.
Sakura poczuła, jakby dostała w twarz. Za to Ino miała wrażenie, że ktoś wbił w jej głowę gwóźdź; nawet Hinata zacisnęła powieki, by powstrzymać się od zbędnych obelg, który uczepiły się jej języka.
— Tak się składa — zaczęła Ashi, jednak Haruno zakryła jej usta dłonią.
— Z pewnością jest bardzo zajęty — powiedziała, odwzajemniając wyraz twarzy.
Naruto zerknął na przyjaciółkę i wiedział, że coś naprawdę złego szykowało się pod burzą różowych włosów.
— Kiba miał rację — wtrącił się, wzruszając ramionami.
Brunetka napięła się jak struna, gdy tylko usłyszała imię Inuzuki.
— To znaczy?! — warknęła.
— Jesteś podłą, zakłamaną mani... — zaczął swobodnie wyliczać, jednakże Yamato złapał go za koszulę i pociągnął za siebie, chcąc uniknąć katastrofy.
— Naruto, nie warto strzępić języka na tę żmiję — mruknęła Yamanaka.
Kirame prychnęła głośno i wyminęła paczkę z triumfalnym uśmiechem.
— Gdzie zniknął Kakashi — Haruno popatrzyła na chłopaków.
— Nie wiemy — rzucił Uzumaki, poprawiając krawat. — Mówił, że za chwilę wróci.
Po niedługiej chwili Kirame wyszła z toalety, zatrzymała się i popatrzyła na nich, lustrując przyjaciół wzrokiem pełnym pogardy. Ten po chwili rozpromieniał, skupiając się na czymś. Nikt nie zwracał na nią uwagi, prócz Ino; blondynka popatrzyła w stronę źródła uciechy jej wroga publicznego i wiedziała, że mina jej zaraz zrzednie. Zacisnęła mocno palce na ramieniu Shikamaru.
— Matko, co ty robisz?! — syknął. — Coś się dzieje?
— Obserwuj — zachichotała, wskazując brodą na Natę.
To widok Kakashiego tak bardzo ją rozweselił. Pojawił się tuż za plecami Sakury i szepnął jej coś na ucho. Dziewczyna odwróciła się energicznie, chcąc przy okazji przeprosić za ucieczkę i wyjaśnić, dlaczego w ogóle do niej doszło. Mężczyzna zmrużył lekko oczy i uśmiechnął się, zgarniając pasmo różowych włosów za jej ucho. Poprosił, by przestała w ogóle o tym mówić i się tym przejmować, ponieważ przyszedł tu dla niej, a cała reszta w sumie w ogóle go nie interesowała.
Yamanaka obserwowała to wszystko z szerokim uśmiechem, a jej radość osiągnęła szczyt, kiedy Kirame dosłownie opadła szczęka. Brunetka zmarszczyła czoło we wrogim wyrazie twarzy i przeszła obok nich, mówiąc coś pod nosem.
— Nie rób tak więcej — szepnął Hatake, chwilę po tym, kiedy zabrał Sakurę kilka kroków dalej. — Oboje nie wiedzieliśmy, że się tutaj pojawią, prawda? Tylko mnie przestraszyłaś. Myślałem, że coś się stało.
— Wiem. Jeszcze raz przepraszam.
Ucałował dyskretnie jej czoło i uśmiechnął się.
Ruszyli razem w kierunku dziesięcioosobowego stolika, gdzie czekała na nich reszta, w towarzystwie zabieganej Tsunade i Jiraiyi. Haruno zajęła miejsce obok przyjaciółek, jednocześnie dając Kakashiemu znać, by swobodnie usiadł przy chłopakach.
Tokuno z uwagą obserwowała wrogą brunetkę i cały czas wypowiadała pod jej adresem różnorakie obelgi.
— Ale ty jesteś szczęściarą — odezwała się Yamanaka, jedząc sałatkę.
Wsparła talerzyk na swoim brzuszku i wpychała jedzenie do buzi, jakby nie jadła dobry tydzień.
— Co masz na myśli? — Haruno sięgnęła po kusząco wyglądający koreczek mięsny.
— No wiesz o co mi chodzi — jęknęła pretensjonalnie, wcześniej przełykając nadmiar jedzenia, zalegającego w buzi. — Powtarzam ci to za każdym razem, mając nadzieję, że jesteś tego świadoma.
Sakura popatrzyła w kierunku Kakashiego. Rozłożył luźno ramiona na oparciu krzesła i śmiał się głośno razem z Naruto. Był bardzo rozgadany, jednocześnie wciąż poświęcając dziewczynie większość swojej uwagi. Często zerkał w jej stronę, wyczekując jej spojrzeń, uśmiechów. Za każdym razem, gdy spotykały się z tymi, należącymi do niego, otulało ją przyjemne uczucie bycia ważną w czyimś życiu. Cholernie ważną.
— Tak... — szepnęła — jestem niesamowitą szczęściarą.
Wyczytał z jej ust każde słowo i odwrócił wzrok. Choć nie dał po sobie poznać, wiedziała, że się zawstydził. I kiedy wydawało jej się, że naprawdę zaczyna panować nad tym wieczorem, miny Hinaty i Ashi sprowadziły ją z powrotem do nieprzychylnej rzeczywistości.
— Znowu się spotykamy! — Zabrzęczało tuż nad nią.
Zacisnęła zęby i zerknęła na Hatake, który przybrał wyraziście nonszalancką pozycję, rozsiadając się wygodniej i zakładając ramiona na piersiach. Yamato przewrócił oczyma, układając w głowie jakąś krótką reprymendę, którą mógł ostudzić zapał swojego przyjaciela.
— Wiesz, że to nie może się skończyć jak wtedy, w klubie? — mruknął cicho.
— Wiem — odparł spokojnie Hatake.
— Keyto!
Sakura podniosła się ochoczo, radośnie witając przybysza. Wszyscy ludzie, siedzący przy stoliku i znający ówczesną sytuację, dosłownie zdębiali. Dziewczyna wypiła jednym haustem zawartość kieliszka z winem i odwróciła się do szatyna, przyklejając do buzi najszczerszy uśmiech, na jaki było ją stać.
— Mój drogi... — mruknęła, kładąc dłonie na jego ramionach.
Chłopak sam nie mógł wyjść z podziwu wobec jej zachowania. Przy stoliku obok siedzieli Kirame i Sasuke, który z zaciekawieniem obserwował rozgrywającą się scenę.
— Czyżbyś poszła po rozum do głowy i jednak chciała do mnie wrócić? — zapytał Keyto, zerkając ukradkiem na Kakashiego, który wciąż wbijał swoje zszokowane spojrzenie w Haruno.
— Och, nie, nie! — krzyknęła, zaciskając boleśnie palce na jego rękach. — Popatrz.
Obróciła się w miejscu, przy okazji zakreślając dookoła siebie spore kółko, po czym ponownie popatrzyła na chłopaka.
— No?
— To jest moja przestrzeń — powiedziała, jeszcze raz stwarzając ramionami okręg. — Jeżeli zaraz się nie odsuniesz i nie przestaniesz jej naruszać, to stłukę tę twoją parszywą gębę tak mocno, że własna matka cię nie pozna, rozumiesz?
Szatyn wpatrywał się w nią z niezrozumieniem, kiedy okoliczne osoby wybuchły śmiechem.
— Sakura... — wydusił z siebie, lecz brutalnie mu przerwano.
— Won! — ryknęła, energicznie odwracając go do siebie tyłem i popychając w kierunku parkietu. — I żebym więcej nie musiała na ciebie patrzeć!
Podparła triumfalnie dłonie o swoje boki i uśmiechnęła się zwycięsko. Dostrzegła, jak Sasuke spuścił głowę i zaśmiał się pod nosem, w przeciwieństwie do głośnego wybuchu euforii ze strony jej przyjaciół.
— Mogłaś mu jeszcze dać kopniaka na rozpęd — prychnął Uzumaki.
Hatake skrył twarz w dłoniach, próbując się uspokoić. Nagle wszyscy zaczęli się rozglądać, słysząc trzeszczenie w głośnikach.
— Działa to to? — Rozeszło się echem po sali.
— Tak, Hokage-sama.
— Ach, to dobrze...
— To niech zacznie Czcigodna mówić coś konkretnego, bo już wszyscy Czcigodną słyszą...
— A to już?
— No tak. — Męski głos stawał się zniecierpliwiony.
— Witam państwa! — Tsunade machnęła teatralnie ręką, zupełnie nie zważając na to, że jej policzki są już bardzo czerwone, a ciało chwiało się to na lewo, to na prawo.
— Może powinnyśmy jej pomóc? — spytała niepewnie Hinata.
— Poradzi sobie — zarechotał Jiraiya.
Piąta wygłosiła całkiem sensowną przemowę, którą zakończyły gromkie brawa wszystkich gości. Muzyka zaczęła grać dużo głośniej, a ludzie powoli zbierali się na parkiecie, widocznie naprawdę dobrze się bawiąc.
Uzumaki poderwał się w końcu z krzesła; zrzucił marynarkę i cisnął nią w twarz Yamato, po chwili porywając do tańca Hinatę, Sakurę i Ashi. Tę ostatnią popychał kolanem, a dwie pozostałe ciągnął za nadgarstki.
Gdy doszli na sam środek miejsca, wyznaczonego do tańca, niemalże natychmiast zaczął tam wariować, obijając się tyłkiem o biodra roześmianych dziewcząt. Reszta, która została przy stoliku, pogrążyła się w rozmowach i piciu, ciesząc się naprawdę przyjemną atmosferą. Ino wygnała Yamato i Shikamaru, by ruszyli w ślady blondyna, a sama przesiadła się bliżej Jiraiyi, Kakashiego i Tsunade, która klapnęła w końcu na krześle, by nieco odsapnąć.


— Muszę się napić — mruknęła zmachana Ashi.
Sakura chwyciła ją za nadgarstek i pociągnęła za sobą w kierunku stolika. Podbiegły tam całkiem żwawo, śmiejąc się przy tym z jakiegoś pijanego lekarza, który nieudolnie próbował wlać sobie do szklanki trochę ponczu. Haruno jednak bardzo szybko straciła dobry humor, kiedy spostrzegła przy stoliku coś, czego naprawdę by się nie spodziewała. Przy Kakashim siedziała Kirame.
— Wypatroszę tę jędze, przysięgam! — ryknęła Tokuno, szarżując w tamtym kierunku.
Nata opierała się tyłkiem o stolik i pewnie wdzięczyła przed mężczyzną, wypychając do przodu piersi. Hatake odwracał wzrok, jednoznacznie dając jej do zrozumienia, że wcale nie miał ochoty na przebywanie z nią, do tego naprawdę dało się zauważyć, że było mu trochę głupio. Ashi była już zbyt blisko, by Sakura mogła ją powstrzymać. Mimo tego, że bardzo chciała coś zrobić, nie potrafiła ruszyć się z miejsca; czuła swego rodzaju zawód, kiedy przypomniała sobie poprzednie słowa Kakashiego. Dlaczego po prostu jej nie spławił?
Zrobiła mały krok w przód, lecz ktoś mocno chwycił jej nadgarstek i wciągnął ją w tłum, wymijając wszystkie, tulące się pary. Przeciągnął ją na drugą stronę parkietu, skąd nie miała już szansy widzieć swojego stolika.
— Sasuke? — mruknęła, patrząc na niego niepewnie.
— No, tylko mi nie uciekaj, dobrze? — Westchnął i oparł się plecami o filar. — Chcę tylko pogadać. Nie mogę już zdzierżyć obecności tej laski.
Sakura przez chwilę starała się wymyślić jakąś dobrą wymówkę, ale z drugiej strony jej głowę przejął żal do Hatake. I tak nie chciała tam wracać i oglądać rozgrywającej się sceny. Wolała być z Uchihą i czekać, aż zobaczy to Kirame, która wpadnie w swoisty szał, o ile nie była za bardzo zajęta Kakashim...
— O czym? — zapytała w końcu, przyjmując podobną pozycję.
— O czymkolwiek — rzucił luźno. — Co u ciebie, jak się czujesz, czym się zajmujesz? Przecież taka rozmowa nie jest przestępstwem.
— Tak się składa, że raczej to wszystko doskonale wiesz. — Uśmiechnęła się, a on podzielił jej wyraz twarzy. — Lepiej powiedz, jak tobie się wiedzie.
— Już kończę ogarniać dom. Przydałoby się, żebym w końcu zwrócił ci odkurzacz. — Zerknął na nią leniwie. — Tsunade powiedziała, że już niedługo będę mógł wykonać kilka drobnych misji, żeby wdrożyć się w system działalności wioski. Potem ma mnie gdzieś przydzielić, ale na to przyjdzie czas.
— To chyba dobrze, co nie?
— Ej, co jest?!
Oboje zwrócili wzrok w stronę, z której nadchodził Naruto. Jego mina wyrażała wielkie niezadowolenie i niepokój, przy czym zaczął podwijać rękawy koszuli, co nie zwiastowało niczego dobrego.
— Uspokój się, tylko rozmawiamy — oznajmiła Sakura, na co mina blondyna nieco zelżała.
— Powinieneś pilnować tej swojej popieprzonej laski — warknął, lustrując Uchihę wzrokiem.
— Dajcie spokój... — bąknął, wzruszając ramionami. — Nie wiem, czemu w ogóle zgodziłem się na przyjście tutaj z nią. Była strasznie zdesperowana, a ja nie miałem co ze sobą zrobić, jednak teraz poważnie żałuję swojej litości. To prawda, że Inuzuka kiedyś z nią był?
— Tak — prychnęli oboje.
— To chyba pierwszy raz, kiedy mu czegokolwiek współczuję.
Zaczęli się śmiać. I choć wydawało się to cholernie dziwnie, to jednak napawali się jakimś dziwnym rodzajem szczęścia. Kiedy Naruto wciągnął chłopaka w jakiś temat, Sakura wyjrzała w stronę ich stolika. Miała wrażenie, że Ashi nic nie zdziałała, bo Kakashi chyba zaczął się dogadywać z Kirame. Poczuła w piersi palący ból zawodu, którego się nie spodziewała. Hatake zupełnie o niej zapomniał, przestał się nawet rozglądać.
— Sakura! — Naruto krzyknął prosto do jej ucha.
— No? — Ocknęła się i popatrzyła na niego.
— Idziesz z nami na drinka?
— Ja... — mruknęła beznamiętnie. Po chwili namysłu jednak się ożywiła. — Tak. Z chęcią!


— Hatake doprowadzi mnie zaraz do białej gorączki — warknęła Ino, pocierając dłońmi swoje rozgrzane od złości policzki.
— To nie jego wina... — zauważyła Hinata.
Yamanaka, Shikamaru, Hyuuga, Yamato i Ashi stali nieopodal stolika i obserwowali Natę, która najnormalniej w świecie starała się flirtować z ich przyjacielem.
— To znaczy? — Tokuno popatrzyła na niego niepewnie.
— Kirame specjalizuje się nie tylko w medycznym ninjutsu — wtrącił Tenzou.
— To prawda. Ludzie z klanu Nata potrafią stworzyć bardzo podstępne genjutsu, którego prawie nie da się wykryć. Choćby nie wiem co, kiedy już dasz się złapać w ich technikę, sam nie zorientujesz się, że coś jest nie tak. Tylko ktoś z zewnątrz może ci pomóc. Ich techniki podchodzą pod hipnozę — wyjaśniła Hinata.
— Chcesz mi powiedzieć, że ta podła szuja omotała Kakashiego? — wybuchła Ino.
— Tak — przytaknęła Hyuuga. — Jedynym sposobem na przerwanie takiego transu, jest podanie jakiejś nagłej informacji zwrotnej. Musi ona wysłać do umysłu ofiary na tyle silny impuls, by ją rozproszyć.
— Ja im, cholera jasna, dam impuls. — Rozwścieczona Ashi wyszła z szeregów przyjaciół i pewnym krokiem podeszła do omawianej dwójki.
Zaskakiwała wszystkich swoją zawziętością; tym, że bez oporów poświęcała się dla jej nowych przyjaciół. Byli dla niej ważni i nie odpuszczała nikomu, kto próbował ich krzywdzić. Gdy stanęła tuż przy Kirame, przybrała obrzydliwie sztuczny uśmiech.
— Nie wiem Kakashi, czy cię to w ogóle obchodzi, ale Sakura jest właśnie przy barze, o tam. — Wskazała w danym kierunku i spojrzała na Kirame. — Zaraz... Czy to nie twój partner, Nata? Sasuke, tak?
Hatake jakby pod wpływem dotknięcia czarodziejską różdżką, ocknął się z dziwnego letargu i potrząsnął głową. Popatrzył na rozwścieczoną brunetkę i skrzywił się, nie mogąc znieść jej widoku. Była chyba ostatnią na świecie kobietą, na którą zwróciłby uwagę. Po chwili jego buzia stężała; przypomniał sobie wypowiedziane moment wcześniej słowa Ashi i poderwał się z krzesła, w mgnieniu oka lokalizując Sakurę.
— Twój plan był doskonały do momentu, w którym dotarło do mnie, że właśnie rozpętałaś wojnę — rzucił zaaferowany Yamato, obserwując, jak jego przyjaciel przeciska się przez tłum.
— Jezu, chodźmy za nim!


— Dasz wiarę? — Naruto był dosłownie czerwony ze śmiechu. — Złapana w składziku na szczotki!
— Sasami? — wtrąciła Haruno, nie kryjąc oburzenia. — W życiu! Ręczę za jej heteroseksualizm! Opowiadała mi w szpitalu, o każdym jej możliwym współżyciu z facetami! Nigdy nie powiedziała, że ciągnie ją do kobiet... — Oparła głowę o blat baru. —Swoją drogą, nie mogłam już tego słuchać...
— Tak zwany skok w bok. Każdemu może się zdarzyć — skwitował Sasuke. —Człowiek podobno długo dojrzewa do poznania samego siebie.
Sakura ponownie się wyprostowała i chciała coś powiedzieć, lecz poczuła na nagim ramieniu ciepło ludzkiej dłoni. Odwróciła głowę i spostrzegła Kakashiego, który wpatrywał się w posadzkę, jakby nie chcąc pokazać emocji, malujących się na jego twarzy.
— Możemy porozmawiać? — zapytał cicho, cholernie poważnym tonem.
— A skończyłeś już swoją randkę z Kirame? — Na jej buzię wstąpił cierpki uśmiech.
— Przestań — warknął i w końcu rzucił jej przelotne spojrzenie, sprawiając, że straciła ochotę na jakąkolwiek dyskusję.
— Oj, daj jej spokój — zażartował Sasuke, chcąc nieco rozluźnić nieprzyjemną atmosferę, która tam powstała.
— Zamknij pysk. — Kakashi łypnął na niego wściekle, zaciskając palce nieco mocniej na skórze Haruno.
Uchiha diametralnie zmienił swoje nastawienie. Z całkiem rozweselonego chłopaka przybrał pozycję poważnego, wściekłego zabójcy; przynajmniej tak mówiły jego oczy. Zsunął się z wysokiego, barowego krzesełka, stanął pewnie na nogach i zbliżył się do Hatake. Ręka mężczyzny bezwiednie zjechała z ciała dziewczyny, a on sam wyprostował się i począł mierzyć spojrzenia z Sasuke.
— Albo mi się wydaje, albo masz jakiś szczególny problem z moją osobą — syknął brunet.
— Dobrze ci się wydaje, szczeniaku — odparł Kakashi.
Tłum tego nie widział, był zajęty dobrą zabawą i mało kogo interesowała kupka młodych ludzi, która zebrała się przy barze. Za to zebrani wiedzieli, że jeżeli zaraz jakoś tego nie załagodzą, to nie obejdzie się bez ofiar.
— To go w końcu rozwiąż — warknął Uchiha — mam dość ciebie i twojego traktowania mnie, jak jakiegoś typa czyhającego na życie Sakury, rozumiesz?
— Mało mnie obchodzi, co sobie o mnie myślisz. Ale jeżeli wykonasz chociaż jeden, drobny, niepożądany ruch, to zabiję cię bez najmniejszego wahania.
— Nie jesteś już moim przełożonym. Możesz mi jedynie naskoczyć, Kakashi.
— Chcesz się przekonać, czy taki nic nie warty pies jak ty, przerósł swojego mistrza? Zapraszam cię na zewnątrz.
— Dość, Kakashi! — Sakura zerwała się z miejsca i szarpnęła mężczyzną.
Ino zakręciło się w głowie, Ashi skryła się za Yamato razem z Hinatą. Naruto siedział na miejscu, wciąż ściskając w dłoni szklankę i choć nie wyglądał, to wciąż był gotowy, by wkroczyć.
— Uspokójcie się, oboje! — kontynuowała Haruno. —  Zachowujecie się jak dzieci!
— Jeżeli usłyszę, że się pojedynkowaliście, wyślę was na miesiąc do aresztu i zamknę w jednej celi — rzuciła uśmiechnięta Tsunade, wymijając zbitego znajomych ludzi.
Sakura poczuła na plecach dreszcze. Sasuke i Kakashi bez przerwy wpatrywali się sobie w oczy, a pojedyncze osoby z innych wiosek zaczęły interesować się zbiegowiskiem.
— Choć — syknęła, popychając go lekko — musisz się przewietrzyć.
Mężczyzna nawet nie drgnął, a jego napięte ciało tylko dokładało jej strachu.
— Jeżeli zaraz ze mną nie wyjdziesz, to tego pożałujesz.
Wyminęła go i ruszyła w stronę wyjścia, nie zważając na to, czy za nią poszedł. Była wściekła i miała ochotę go zabić. Gdy już znalazła się przy drzwiach wyjściowych, Kakashi bez słowa skierował się w jej stronę.
— Mimo wszystko to i tak będzie moja wina, no nie? — prychnął Sasuke, chwytając w dłoń szklankę ze swoim drinkiem.
— Wszyscy widzieli, co się stało — wtrącił Yamato —  po prostu nie wchodź Kakashiemu w drogę, a wszystko będzie dobrze.
Przez jego głos mimo wszystko przebijała się pogarda.


— Zapomniałam o jej umiejętnościach — przyznała ze skruchą, siadając na drewnianej, zdobionej ławeczce.
Hatake zdjął marynarkę i okrył nią ciało dziewczyny.
— Nie chciałem, żeby z tego wyszła taka afera, ale byłem zły, a on dodatkowo mnie sprowokował — wyjaśnił, siadając obok. — Gdyby tego nie zrobił, a ty poszłabyś za mną bez zgryźliwości, byłoby inaczej.
— Chcesz mi powiedzieć, że to nie zazdrość?
— Nie. To może tak wyglądać, ale nie o to chodzi — mruknął, łapiąc jej dłoń. — Ja po prostu wciąż mu nie ufam. Nadal mi się to wszystko nie podoba. Może i przesadzam, ale wolę być przezorny. To wszystko stało się zupełnie nagle. Wciąż otrzymuję raporty od ANBU, że on znika im z oczu, zazwyczaj nocą. Dwa dni temu zaobserwowali jego spotkanie z jakimś człowiekiem i nie byli w stanie go zidentyfikować. Więc powiedz mi, jak ja mam być spokojny, kiedy najnormalniej w świecie się o ciebie boję. Ufam ci, wierzę w twoje uczucia, ale on to już zupełnie inna sprawa.
— Dobrze więc... — mruknęła, ciężko wzdychając — umówmy się tak. Ja też wciąż jestem do niego uprzedzona i pragnę poznać prawdę. Więc ty się uspokoisz, ja nadal będę udawać wobec niego miłą i nieświadomą Sakurę, po czym razem go rozgryziemy. Dobrze? Tylko musisz mi zaufać.
— Nie zgadzam się. Będę się martwić.
— Obiecuję, że będę uważać i wszystko z tobą konsultować. Nie będę niczego inicjować, tylko czekać na jego ruchy.
— Na pewno? — Popatrzył na nią wyczekująco.
— Na pewno.
Oparł czoło o jej bark i westchnął głośno, lekko zaciskając palce na jej dłoni.
— Spróbuj wpaść w jakieś kłopoty, to zamknę cię w piwnicy i nigdy z niej nie wypuszczę.


< < ♥ > >


— Już wszystko w porządku? — zapytała Hinata, kiedy tylko Sakura zajęła miejsce obok niej.
— Tak, porozmawialiśmy — odparła, poprawiając włosy. — To zwykła troska.
—  I słusznie! — Ino podała jej szklankę z ponczem. — Uchiha coś knuje, jestem tego pewna. Więc dobrze, że Kakashi chce mieć cię na oku.
Sakura obserwowała, jak Hatake siada pomiędzy chłopakami; jego wzrok był zwrócony w inną stronę. Sakura też tam spojrzała. Kirame siedziała przy stole i rozmawiała z ludźmi, a miejsce obok niej było puste. Zabrano stamtąd zastawę, co mogło oznaczać tylko jedno. Haruno poczuła okalający jej wnętrze chłód. Zastanawiała się, co tak naprawdę mógł planować Sasuke i po czyjej był stronie.
;
— W pewnym momencie myślałem, że naprawdę mu przywalisz — mruknął Tenzou, przechylając czarkę z sake.
— Miałem taką ochotę — odparł spokojnie Kakashi — ale gdybyśmy się dopadli, to naprawdę mogłoby być ciężko.
Zerknął ukradkiem na Haruno, z zadowoleniem dostrzegając, że wracał jej dobry humor.
—  Gdyby nie to, że tam była, możliwe, że w amoku strzeliłbym go pierwszy —  przyznał, wzdychając głośno.
Zsunął maskę z twarzy i sięgnął po szklankę, do której nalał sobie wcześniej whiskey. Wziął kilka łyków, krzywiąc się przy tym zabawnie, po czym odstawił naczynie i po raz kolejny popatrzył na ukochaną.
— Zaproś ją do tańca —  wyszeptał mu na ucho Naruto.
— Zwariowałeś? — żachnął się, patrząc na niego jak na wariata. — Taniec to jedyna na świecie rzecz, która nigdy mi nie wyjdzie!
— Głupcze! — Jiraiya uderzył go w tył głowy. —  Mało który facet potrafi tańczyć, jesteśmy bojownikami! Ale taniec dla kobiet, to coś... coś cudownego.
Hatake wsunął dłoń we włosy i masował bolące miejsce. Miał wrażenie, że byli pijani w sztok.
— Oj, chodzi mi o jakąś wolną piosenkę — drążył Uzumaki — no wiesz! Wtedy tylko ją obejmujesz i bujasz się na boki, żadna filozofia.
— No — bąknął Shikamaru — nawet ja daję radę.
Kakashi z przerażeniem błądził wzrokiem za zielonymi oczyma ukochanej, która śmiała się, opowiadając o czymś swoim towarzyszkom. Westchnął ciężko i przesunął po stole pustą szklankę, prosto pod nos Yamato.
— Nalej mi — rozkazał.
Szatyn energicznie chwycił butelkę z rudą i wypełnił naczynie mniej więcej do połowy, z trwogą obserwując, jak jego przyjaciel wszystko w siebie wlewa.


Haruno słuchała właśnie dyskusji Ino i Ashi, kiedy wyczuła, że ktoś za nią stanął. Zwiesiła głowę do tyłu i ujrzała Hatake, na którego twarzy malował się głupkowaty, niemrawy uśmiech.
— Nie wierzę — prychnęła, kiedy wyciągnął do niej rękę. Podała mu swoją, którą czule ucałował. — Jak bardzo jesteś pijany?
— Dostatecznie — mruknął nieco bełkotliwie. — Mogę prosić panienkę do tańca?
Z zaskoczeniem i wielkim zadowoleniem pozwoliła poprowadzić się na parkiet, gdzie niedługo doszli też i ich towarzysze. Ułożył jedną dłoń na jej boku, a w drugą chwycił palce, przysuwając się bliżej. Patrzył w jej oczy, czując nagłe otrzeźwienie. Bujał się lekko, nie pozwalając jej odsunąć się nawet o najdrobniejszy kawałeczek. Przysunął głowę do policzka i delikatnie muskał ustami rozgrzaną, dziewczęcą skórę, co rusz szepcząc na ucho, co jej zrobi, gdy tylko dostaną się z powrotem do mieszkania.
Oboje nie zdawali sobie sprawy, że ktoś ich obserwował.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz