Mrok i chłód spowiły opustoszałe ulice, wzbudzając w ludzkich duszach żarliwy niepokój. Nie spotkali po drodze żywej duszy, a i o martwą byłoby ciężko. Czasem tylko jakiś kocur przeskakiwał po metalowych dachówkach, a gdzieś w oddali słychać było wycie psów, wołających o ludzką obecność. Kumogakure przypominało wymarłą wioskę, przez którą przeszedł niewyobrażalny kataklizm czy epidemia, odpowiedzialne za wypędzenie wszystkich mieszkańców.
Menma nieustannie trzymał się blisko Haruno, która czuła na kołyszącym się ramieniu jego miękkie futro. Słyszeli jedynie szelest płaszczy, chrzęszczący pod butami piach i własne, ciężkie oddechy. Cisza nie pozwalała im nawet rozmyślać o jakiś przyjemnych rzeczach; sprawiała wrażenie wewnętrznej pustki, po której kołatała się jedynie obawa o to, że w każdej chwili mogą zostać zaatakowani.
— Gdzie się wszyscy podziali? — zapytała cicho Ashi, podążając pomiędzy Yamato i Saiem.
Sakura aż się wzdrygnęła, kiedy zachrypnięty głos przyjaciółki rozszedł się po jej opustoszałym umyśle. Potrząsnęła głową, również chcąc poznać odpowiedź na to pytanie. Sama nie śmiała pytać o cokolwiek; mimo, iż żołnierze Błyskawicy bardzo dobrze kryli się po wszystkich zaułkach, byli dla niej wyczuwalni. Naruto kroczył obok niej, tak samo odczuwając to, że byli bacznie obserwowani. Kakashi stąpał tuż za nimi, nawet na moment nie dezaktywując Sharingana, z pomocą którego monitorował teren wokół nich. Krył dłonie w kieszeniach, zaciskając palce na kunaiach; był gotowy na błyskawiczną konfrontację. Zdawał sobie sprawę, iż nikt nie miał najmniejszego prawa ich zaatakować, jednak był świadomy, że jedynie sam Bóg wiedział, co tam tak naprawdę się działo.
— Wszyscy zostali ewakuowani z wioski — oznajmiła Karui.
— W wiosce pozostali jedynie ludzie zdolni do walki i oddziały ANBU — kontynuował Omoi — czuć w kościach, że to nie będzie zwykła bitwa. Nie możemy więc narażać cywili.
— To przerażające — szepnęła Tokuno, obejmując się ramionami — gdy byłam tu kiedyś z babcią, wioska tętniła życiem. Aż ciężko mi sobie wyobrazić, że to to samo miejsce.
— Bo właściwie zazwyczaj tak tu właśnie jest — zaśmiał się białowłosy. — Przynajmniej do czasu, kiedy zagrożono nam pełną eksterminacją.
— Jesteśmy.
Chłodny ton Samui sprawił, że wszyscy zatrzymali się na moment w miejscu.
Haruno swego czasu bywała w Kumo bardzo często, ale nigdy nie przykuwała uwagi do tego, w którym budynku mieściła się siedziba Raikage. Spoglądając na monumentalną wieżę, która prezentowała się tuż przed nimi, miała wrażenie, że nigdy jej nie widziała. Zrozumiała w końcu słowa Tsunade, dotyczące tego, że woli poświęcić sojusz z Wodą, niż Błyskawicą. Kraj, w którym aktualnie się znajdowali, był przytłaczająco silnym imperium, które miało szansę zgnieść Konohę jak robaka.
— Witajcie.
Wszyscy z zaskoczeniem zwrócili wzrok w stronę źródła głosu, które stało może niespełna pół metra przed Haruno. Struchlała przez jego nagłe pojawienie się, ale nawet nie drgnęła, obawiając się, że gwałtowne ruchy mogły sprowadzić na nich jakąś tragedię.
Kakashi zbliżył się do dziewczyny, wciąż pozornie spokojny. Widząc w jej oczach kompletny paraliż, nie potrafił się powstrzymać.
— Haruno Sakura i Kakashi Hatake? — kontynuował przybysz, po chwili podnosząc wzrok na stojącego za nimi Menmę.
— To my — odparł Hatake.
Mężczyzna skinął głową do swojego towarzysza i poprosił wszystkich, aby ruszyli za nimi. Przeszli przez wrota budynku i szli ciemnym, dusznym korytarzem, na którym jedynym źródłem światła były migoczące, stare lampy. Pod niemalże każdymi drzwiami w budynku, ANBU pełniło warty; łypali na nich złowrogo jakby uważając każdą osobę za potencjalnego wroga. Ninja z Konohy nie czuli się tam najlepiej, a ich jedynym pragnieniem był szybko powrót do domu, gdzie nie czuli na gardłach noży.
Przez wysokość i obszerność budynku, po dziesięciominutowej wspinaczce na jego szczyt, czuli się już do reszty wyczerpani. Stanęli przed grubymi, dębowymi drzwiami i wyczekiwali, aż ich przewodnik ich przez nie przeprowadzi. On jednak okazał wobec nich nieco inne zamiary.
— Ty — mruknął, wskazując na Haruno, a potem kolejno na Hatake i Menmę — ty i ty. Idziecie ze mną, reszta musi poczekać na wezwanie.
Yamato i Kakashi popatrzyli na siebie porozumiewawczo, a szatyn posłał reszcie załogi zaniepokojone spojrzenie. Wszyscy czuli, że z minuty na minutę robiło się tam coraz dziwniej, jednak nie pozostawało im nic innego, jak czekanie na dalsze instrukcje. Zdecydowali się w końcu spocząć na drewnianych ławach, ustawionych pod wielkimi oknami korytarza.
Członek ANBU, po dłuższej chwili wahania, w końcu otworzył drzwi, popychając oba ich skrzydła. Sakura zaczęła na poważnie się stresować, kiedy nie dostrzegła za nimi nic, poza bezkresną ciemnością. Przeszły ją nieprzyjemne dreszcze i naprawdę miała ochotę zrezygnować. Zupełnie inaczej wyobrażała sobie to wszystko.
Równocześnie z Kakashim zrobili krok w przód, widząc, że nie mieli żadnego odwrotu. Dziewczyna poczuła, jak dłoń mężczyzny musnęła jej palce, przez co nabrała więcej odwagi, tak samo jak przez gorące oddechy Menmy. Gdy wchodzili w mrok, ostatnią rzeczą jaką ujrzała na twarzy Hatake, było niewyobrażalne skupienie i połyskujący krwistą czerwienią sharingan.
Żołnierz ANBU zamknął za nimi drzwi, odcinając jedyne źródło światła. Ciemność była na tyle głęboka, że nie dało się do niej przyzwyczaić. Jednego byli pewni; nie byli tam sami.
Nagle pomieszczenie zostało skąpane w ostrym świetle kilku jarzeniówek, które wdarło się boleśnie pod do ich umysłów i wytworzyło ból w okolicach oczodołów. Ich wzrok, skrywany pod zmrużonymi powiekami, skierował się w końcu w stronę centrum pomieszczenia, w którym nie znajdowały się żadne meble, prócz jednego, małego krzesełka, usytuowanego na samym środku. Siedziała na nim mała dziewczynka, z długimi, czarnymi jak heban włosami. Przebierała nóżkami, spoczywając tyłem do nich i nucąc coś pod nosem; tym razem nawet Kakashi poczuł na plecach nieprzyjemne ciarki. Popatrzył na Sakurę, która z cierpką miną obserwowała dziecko.
— Yumi? — szepnęła, jednak najwyraźniej zbyt cicho, bo dziewczynka nawet na nich nie popatrzyła. — Yumi!
Dziecko momentalnie zatrzymało nogi i podniosło błyskawicznie głowę, wciąż się do nich nie odwracając. Wyglądała, jakby coś ją przestraszyło, tak samo jak pozostałą w pomieszczeniu trójkę. Odwrócili się w tył, słysząc jakiś hałas, ale zupełnie nic tam nie było. Kiedy wrócili wzrokiem do dziecka, jego już nie było. Nim zdążyli się rozejrzeć, Sakura wyczuła, że coś się do nich zbliża.
Nastąpił atak z góry, na tyle błyskawiczny, że sprawca nie był dla niej w ogóle widoczny, jednak nie dla sharingana Hatake. Chwycił dziewczynę w pasie i obrócił się z nią, wystawiając jako tarczę własne plecy, a ją zamykając w żelaznym uścisku. Menma odskoczył na bok, a napastnik wbił się w ziemię pomiędzy nimi, roztrzaskując w wióry ciemne panele.
— Szybkość reakcji.... — szepnął gardłowo. — Na szóstkę, panie Hatake.
Haruno poczuła niesamowity przypływ adrenaliny i wyswobodziła się z rąk mężczyzny, czując jego dezorientację. Wiedziała, że jeżeli się rozdzielą, ich wróg będzie miał nieco cięższy orzech do zgryzienia i nie załatwi ich za jednym zamachem.
— Teraz prędkość — mruknął, zwracając się błyskawicznie w stronę Menmy.
Natarł na niego, a Menma nie miał pojęcia co zrobić, gdyż jego wrażliwe oczy wciąż były obolałe od nagłego, ostrego światła. Zrobił kilka niepewnych kroków w tył, kiedy napastnik pojawił się tuż przed jego nosem i uniósł ramię, by zadać mu cios. Nie udało mu się jednak tego dokonać, gdyż ktoś zablokował jego pięść. Skrzyżowane ramiona Sakury, tuż przed jej twarzą.
— Księżniczko — warknął wilk.
— Szybkość na piątkę, bo powinnaś być szybsza — skomentował oponent, zważając na to, że jej ciało właściwie przylegało do futra Menmy, a to wskazywało, że przybyła między nich w ostatniej chwili. — Natomiast wytrzymałość, panno Haruno, na sześć.
Chciał zrobić zwrot w tył i odskoczyć, by kontynuować swoją farsę, lecz za jego plecami znajdował się Kakashi. Gdy chciał go uderzyć, Hatake z łatwością przewidział jego ruchy i zablokował cały ich szereg.
— Ścisły umysł, zdolność przewidywania, prędkość... — szeptał napastnik. — Tak, prędkość jest bardzo ważne, Kakashi. To prawda co o tobie mówią.
Kiedy chciał wykonać kolejną sztuczkę i zwrócić się przeciwko Sakurze, ta dała mu pokaz swojej siły, uderzając go pięścią w twarz. Odrzuciło go na kilka dobrych metrów i zatrzymał się na ścianie, niszcząc spory jej fragment.
— Zaskakujące. Ale doskonale, o to chodzi. — W kącie sali dostrzegli tylko połyskujące oczy, kiedy wróg wydostawał się właśnie spod sterty kamieni. — Tak jakbym oberwał od Tsunade. Tego po tobie oczekujemy.
Choć sytuacja temu nie sprzyjała, odczuła swego rodzaju satysfakcję. Porównanie jej do swojej mistrzyni było czymś bardzo uskrzydlającym. Zwłaszcza, że wciąż czuła pulsujący ból w przedramionach, kiedy osłoniła Menmę; to był zdecydowanie najsilniejszy cios, jaki na siebie przyjęła w całym życiu.
Napastnik najwyraźniej nie miał zamiaru przerywać jego zabawy; napiął się cały, a wokół ciała pojawiła się błękitna poświata.
— Menma, weź się w garść — wycedziła przez zaciśnięte zęby.
— Już.
Zaskoczona odwróciła głowę i dojrzała, jak śnieżno-biała sierść zaczyna przypominać płomienie, tak samo jak pomarańczowe oczyska. Przeciwnik zaśmiał się gardłowo i natarł na nich, jednak w połowie drogi odbił się od jakiejś bariery. Zauważył, że Sakura trzyma wyciągniętą przed siebie dłoń; zdążyła utworzyć wodną barierę, korzystając z popękanych rur, poprowadzonych pod sufitem, by ochronić siebie i wilka.
— Manma, ruszaj! — krzyknęła, zaciskając palce w pięść.
Wilk dosłownie wystrzelił jak z procy, atakując swoim elektrycznym ładunkiem, a następnie powalił mężczyznę na ziemię i przygniótł go. Haruno skupiła się i zamieniła tarczę w dwie wstęgi wody, które owinęły wrogie ciało i zacisnęły się na nim, ograniczając tym samym spazmatyczne ruchy. Kakashi stworzył raikiri i przysunął je do wodnych sznurów, traktując ich nową ofiarę porażeniem.
— Coraz lepiej! — ryknął przeciwnik.
— Jak myślicie, co za test wymyślił dla nich Raikage? — szepnął Yamato, nie spuszczając przezornego wzroku z Naruto, który z dziką wściekłością wpatrywał się w drzwi, za którymi zniknęli ich przyjaciele.
Omoi włożył do ust świeżo odpakowanego lizaka.
— Właściwie to nie mamy pojęcia — odparł, poruszając wymownie ręką.
Dostaliśmy tylko instrukcję, aby was tutaj przyprowadzić, nic więcej.
— Tam się dzieje coś złego — wyszeptał machinalnie Uzumaki.
Ashi siedząca tuż obok niego, z uwagą wpatrywała się w jego rubinowe oczy. Fascynowało ją to, że przyjazne, błękitne tęczówki się przebarwiły, a źrenice przyjęły kształt kociego pionu.
— Omoi, masz wodę? — spytała zmęczona Karui.
Chłopak sięgnął do plecaka po bidon, a kiedy wyciągnął rękę w stronę przyjaciółki, dębowe drzwi przy których siedział, z hukiem zostały wyłamane z zawiasów i roztrzaskały się o ziemię. Zaraz po tym, z pomieszczenia wyleciał Menma i uderzył o przeciwległą ścianę. Zwierzę nie zdążyło nawet dobrze opaść na ziemię, a napastnik pojawił się tuż przed nim i chwycił w swoją wielką dłoń wilczą szyję.
— Jesteś silny... Nie! Potężny! Niesamowicie szybki i irytujący. Ale jeszcze ci trochę do mnie brakuje.
— Wiem — wycharczał Menma. — Ale... nie... jestem... sam.
Mężczyzna zamknął powieki i uśmiechnął się łagodnie. W przestrzeni pomiędzy nim a zwierzęciem, znajdowała się już Haruno. Kucała, wspierała jedną dłoń o podłogę, a drugą przykładała do brzucha mężczyzny, gotowa uderzyć w jego punkt witalne za pomocą formującego się wokół dłoni, wodnego sztyletu. Za nim zaś stał Kakashi, przykładając mu do szyi kunai, a w dłoni utrzymywał raikiri. Cała czwórka była właściwie nieruchoma, cechowały ich tylko ciężkie, szybkie oddechy, spowodowane trudną walką. Na ich twarzach malowała się niesamowita powaga.
Uścisk, okalający szyję Menmy w końcu się rozluźnił, pozwalając zwierzęciu na zaczerpnięcie sporego haustu powietrza.
— To nie na moje lata — wycharczał, podnosząc łeb.
Wszyscy pozostali, którzy w osłupieniu patrzyli na tę scenę, wyglądali jakby wyzionęli ducha.
— Widzę, że opłaca się wierzyć tej starej wariatce — oznajmił mężczyzna, znajdujący się wciąż pod ostrzałem Sakury i Kakashiego. — Oficjalnie zdaliście mój test.
— Szanowny Raikage! — ryknął Omoi, wypluwając lizaka. — Prawie ich pan pozabijał!
— Musiałem mieć pewność, że moja Yumi trafi w odpowiednie ręce — zaśmiał się, drapiąc po karku. — I właśnie zostałem uświadomiony w tym, że ta trójka jest do tego idealna.
Sakura spuściła gardę; woda uderzyła o ziemię, a ona sama opadła tyłkiem na zimną posadzkę. Oparła się o Menmę, a Kakashi odsunął w końcu ostrze, niwelując działanie raikiri. Sam przysiadł na ziemi i z zadowoleniem próbował się uspokoić.
— I wy narzekacie na Tsunade?! — wrzasnęła zdegustowana Ashi.
< < ♥ > >
— Ilu w sumie zapieczętowaliście? — zapytał A, kiedy Sai położył na jego biurku spory zwój.
— Piętnastu — oznajmił Yamato. — Właściwie nie mieliśmy z nimi większych problemów, nie chcieli z nami walczyć. Głównie po prostu nas śledzili.
— Mogli się domyślić, że coś jest na rzeczy — fuknęła poirytowana Samui i zerknęła znacząco na Menmę — jesteście charakterystyczni.
Wilk warknął wymownie, leżąc pod nogami zmęczonej Sakury; dziewczyna pociągnęła go lekko za ucho i zacisnęła wargi, dając mu znać, aby zaprzestał. Choć sama darzyła tę dziewczynę delikatną awersją, to nie chciała szukać sobie żadnych problemów, zwłaszcza, że Raikage im zaufał.
— Niekoniecznie — odezwał się Kakashi, nawet nie patrząc na blondynkę. Nie trudno było jednak domyślić się, że jej zachowanie zaczynało powoli drażnić również jego. — Menma zniknął u granic waszego kraju, a my zaobserwowaliśmy, że właściwie większość turystów czy tutejszych ludzi była po prostu śledzona. Wydaje mi się, ze po prostu Woda próbuje trzymać łapę na pulsie i działa zapobiegawczo.
Haruno wpatrywała się w twarz Samui, czując dziwne pieczenie w żołądku. Kobieta widocznie próbowała zwrócić na siebie uwagę Hatake, ale za każdym razem przynosiło jej to odwrotne skutki. Kakashi podobał się wielu kobietom, tego nie dało się za nic w świecie ukryć, jednak on był zapatrzony tylko w nią. Dlatego też każde starania Saumi niewiarygodnie ją bawiły, zwłaszcza kiedy jej partner miał ją głęboko w poważaniu.
— Sakuro... — Głos Raikage wybił ją z zamyślenia i zmusił do przeniesienia wzroku na mężczyznę. Przyglądał jej się uważnie, jakby wciąż rozważał swoją decyzję. — Lubisz dzieciaki?
— Uwielbiam, rzec można — odparła, uśmiechając się przyjaźnie.
Na widok bijącej od dziewczyny sympatii i szczerości, A sam rozpromieniał. Obserwował ją jeszcze chwilę, a potem przesunął wzrokiem po Menmie i Hatake.
— Dacie sobie radę, to pewnie — oznajmił, zabawnie pocierając kciukiem podbródek. — Yumi to do bólu grzeczna i ułożona dziewczynka. Słucha się dorosłych, sprząta po sobie i stara się być jak najbardziej samodzielna, by tylko nie zawadzać innym. Bardzo się cieszy z powodu wyjazdu na wakacje do ciotki Sakury — zaśmiał się. Po chwili jednak wyraz jego twarzy nieco stężał. — Żyję nadzieją, że ta głupia suka, Mizukage, nie zrobiła krzywdy mojej jedynej córce. Jej mąż... No, oboje nie nadając się na ninja, ale to naprawdę niewiarygodnie dobrzy ludzie. Gdy tak nagle zniknęli, nie miałem pojęcia co powiedzieć temu dziecku. Bałem się, że zarówno zięć i córka są już martwi, ale dostałem informację o tym, że są przetrzymywani przez tę żmiję. Dlatego na czas starć, pragnę, by mała znajdowała się gdzieś daleko stąd, w bezpiecznym miejscu.
Przebiegł zbolałym wzrokiem po reszcie obecnych i westchnął głośno.
— Ufam wam wszystkim — dodał cicho — Tsunade powiedziała mi, że jesteście jej najbardziej zaufaną i najsilniejszą elitą... oraz najlepszymi przyjaciółmi. Pierwszy raz w życiu trafiłem na trójkę ninja, która tak dobrze dotrzymywała mi tempa i w końcu zapędziła mnie w kozi róg. Zdaję sobie również sprawę, że wasi towarzysze są równie silni, skoro poręczyła za was sama Tsunade. Chylę przed wami głowę i zostawiam Yumi w waszych rękach.
Wszyscy w milczeniu wpatrywali się w Raikage, który po raz pierwszy podczas spotkania ukazał swoje uczucia. Był zbity z tropu i markotny; uprowadzenie jego córki i zięcia było ciosem prosto w serce, który obmyśliła sobie Mizukage.
— To może czas, by poznać wujków z Yumi? — zapytała Mabui, która była obecna w gabinecie od samego początku.
A zgodził się z nią i prędko podniósł z fotela. Obszedł biurko i poszedł w stronę drzwi, prosząc, by poszli z nim wyłącznie Sakura i Kakashi. Pragnął, by wnuczka się z nimi oswoiła. Mabui zachęciła ich gestem ręki i przyjemnym uśmiechem.
Resztą zostawili zupełnie samą. Ninja pogrążyli się w rozmowach, kiedy Menma usłyszał, że ktoś zbliżał się do gabinetu. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, błękitne oczy Naruto zabłysnęły z radości, kiedy w przejściu pojawił się jego przyjaciel.
— Yo, yo, yo! Słyszałem, że mój stary druh wprawił swoje ciałko w ruch! — Mężczyzna zakołysał biodrami, wypełniając pomieszczenie swoim śmiechem. — Naruto! Śmiałeś pojawić się w mojej ojczyźnie, nie dając mi znać o swojej obecności?! Chcesz się narazić mi i ośmioogoniastemu na utratę godności? — Wyjrzał na Uzumakiego spod okularów.
— Bee!
Kazekage kroczył pewnie przed siebie, prowadząc gości w zupełnej ciszy. Mabui szła tuż obok niego, zawzięcie tłumacząc mu coś o niezatwierdzonych decyzjach w sprawie nadchodzącej wojny. Między siedzibą Kage, a mieszkaniem Kage znajdowało się może nie tyle, co ukryte przejście, ale dobrze strzeżony korytarz.
Sakura kroczyła szybciutko za nim, wciąż wbijając wzrok w czubki swoich butów, przez niedający jej spokoju stres. Martwiła się, czy dziewczynka ją polubi, czy w ogóle będzie chciała gdziekolwiek z nimi iść. Orzeźwiła się nieco, czując ciepły dotyk na prawym ramieniu. Zerknęła na palce Kakashiego, które potarły delikatnie kilka razy jej rękę; mężczyzna chciał w ten sposób dodać jej nieco otuchy i przypomnieć, że nie była w tym sama.
— Poradzimy sobie — szepnął cicho, wciąż patrząc przed siebie.
Biła od niego dziwna determinacja, której dziewczyna od dawna nie czuła. Nie spodziewała się, że będzie go w końcu na nią stać; była pewna, że w końcu zrozumiał wszystkie jej wątpliwości i postanowił wziąć się w garść.
— Jesteśmy — zakomunikował hardo Raikage.
Hatake i Haruno popatrzyli na nieduże, ciemnobrązowe drzwi, które po chwili otworzył mężczyzna. Do ich uszu dotarł głos jakiejś kobiety, która śmiałą się radośnie z nieznanego im powodu. Kage wkroczył do środka z dziwnym uśmiechem przylepionym do twarzy. Tu za nim do pomieszczenia weszła Mabui, a za nią para przyszłych opiekunów. Oprócz starszej babuni, znajdowała się tam mała dziewczynka, która z początku nie zwróciła uwagi na gości.
— Yumi, słońce! — odezwała się staruszka. — Spójrz, kto do nas przyszedł.
Dziewczynka przestała się poruszać. Dźwignęła się niepewnie na nóżki i odwróciła w stronę przybyłych, trzymając w niewielkiej dłoni kartkę papieru. Ścięte do ramion, białe włosy poruszyły się przy energicznym obrocie, a niesamowicie jasne, błękitne oczy, zabłysnęły na widok dziadka.
— Dziadzia! — ryknęła bojowo i natarła na A, jakby chcąc przewrócić go na ziemię. Gdy jej próby nie przyniosły żadnego skutku, w końcu się poddała i wyciągnęła w górę rączki, chcąc by mężczyzna wziął ją w ramiona. — Patrz dziadku, patrz! — Podniosła kartkę i umieściła ją tuż przed jego twarzą, nieporadnie jeżdżąc po niej palcem. — To mama, to tata, to ty i wujaszek pszczoła!
Haruno nie umknęło to, jak twarz mężczyzny nieco pobladła na wspomnienie o córce.
— Ślicznie kochanie — mruknął i zakołysał dzieckiem — ale czas, abyś przywitała się z wujkiem i ciocią.
Oczy dziecka otworzyły się szerzej, a jej lekko zaniepokojone spojrzenie przeniosło się na Kakashiego i Sakurę. Podszedł do nich, wciąż trzymając małą na rękach i mrugnął do nich okiem.
— To jest ciocia Sakura. — Wskazał na dziewczynę głową, a następnie wykonał ten sam ruch w kierunku Hatake. — A to wuj Kakashi.
Yumi wpatrywała się w Sakurę jak zahipnotyzowana, a z jej buzi nie dało się wyczytać żadnych konkretnych emocji. Haruno bała się, że ani ona, ani Kakashi w żaden sposób jej się nie spodobali; sam Hatake przełknął głośno ślinę, mając wrażenie, że jeżeli dziecko ich nie zaakceptuje, to Raikage ich wypatroszy. Dziewczynka jednak poruszyła się gwałtownie i wyciągnęła rączkę w stronę głowy Sakury, poruszając paluszkami, zupełnie tak, jakby chciała w nie coś chwycić.
— Jakie piękne włosy! — szepnęła białowłosa, lekko się zawstydzając. — Czy mogę ich dotknąć? Proszę! Tylko dotknąć.
— Yumi, kochanie, nie wypada... — mruknęła staruszka, podchodząc bliżej dziecka.
Haruno jednak bez wahania zrobiła kilka pewnych kroków przed siebie i pochyliła delikatnie głowę, uśmiechając się przy tym. Maleństwo złapało delikatnie pukiel różowych włosów i wpiła w niego wzrok, jak oczarowana. Zaśmiała się słodko i skryła twarzyczkę w szyi dziadka.
— Bywa wstydliwa, ale szybko jej przechodzi — oznajmił A.
Yumi ponownie popatrzyła na wujostwo i tym razem zainstalowała swój wzrok w Kakashim. Ku zaskoczeniu wszystkich, wyciągnęła w jego kierunku rączki, chcąc dostać się w ramiona Hatake. Sakura dostrzegła, że jej partner mocno się wahał i nie mogła wyjść z podziwu, kiedy przejął dziewczynkę. Widziała, że nieco drżały mu ramiona i głupio było mu spojrzeć na dziecko. W końcu jednak się do tego zmusił; mała przyglądała się jego twarzy i wyciągnęła przed siebie rączkę, by po chwili bardzo delikatnie dotknąć blizny, która przecinała jego oko. Zamknął powiekę; przeszły go dziwne dreszcze, kiedy czuł jej palce na skórze.
— Kto ci to zrobił... — szepnęła cichutko, a przez jej delikatny głos przebijało się zdenerwowanie.
Sakura zmarszczyła czoło, zaskoczona tak wysokim poziomem empatii u tak młodego dziecka; w Yumi nie było zupełnie nic, co mogłoby przypominać Raikage.
— Bardzo zły człowiek — odparł spokojnie Hatake, otwierając oboje oczu z aktywnym sharinganem.
Ibuka z zainteresowaniem wpatrywała się w połyskujące od czerwieni oko.
— Czemu ci to zrobił? — Padło kolejne pytanie.
— Bo chroniłem przyjaciela.
Cisza, która ich wszystkim oplatała, aż prosiła się o jej nagłe przerwanie. Mała patrzyła jeszcze chwilę prosto w oczy Hatake, jednak nagle i energicznie objęła szyję mężczyzny rączkami, wprawiając go w zupełną dezorientację.
— Wujek to taki dobry człowiek, a ktoś chciał mu zrobić krzywdę?! — krzyknęło oburzone dziecko. — To jest po prostu straszne!
Raikage zabrał mała z rąk Hatake i zakrył jej buźkę dłonią, kiedy ta wyraźnie nie miała zamiaru przerwać swojego gniewnego słowotoku. Starał się ją uspokoić, jednak dziecko miało w głowie tysiąc różnych myśli na minutę.
— Gdzie jest wielki piesek, o którym mówił dziadek? — zapytała cicho, spoglądając na Sakurę.
Dziewczyna wymieniła z Kakashim porozumiewawcze spojrzenia i oboje prychnęli śmiechem, wyobrażając sobie zblazowanego Menmę, usidlonego przez małą, słodką dziewczynkę.
Minęło może pół godziny, kiedy przenieśli się z powrotem do gabinetu. Yumi bardzo szybko zapoznała się z resztą ludzi z Konohy i błyskawicznie przywarła do Menmy, który wbrew pozorom, prędko zaakceptował dziewczynkę. Była naprawdę niesamowicie grzeczna, nie naprzykrzała się i bardzo szybko przyswajała podawane jej nakazy czy zakazy. Kiedy zajęła się zabawą z Naruto i Ashi, Raikage zabrał na bok Kakashiego, Sakurę oraz Tenzou.
— Słuchajcie. Yumi ma bardzo dziwne, jeszcze nie do końca opanowane umiejętności...
— To wspaniała wiadomość — mruknął nieco oburzony Kakashi.
— Jakie na przykład? — Sakura zupełnie zbyła zachowanie ukochanego.
— Jak na razie zaobserwowaliśmy jedynie dwie. — Raikage popatrzył na dziewczynkę, a w jego spojrzeniu pojawiła się swego rodzaju nostalgia. — Telekineza... Potrafi podnosić przedmioty, ważące nawet kilkanaście razy więcej niż ona sama. I to jest właśnie cholernie niebezpieczne, bo nigdy nie wiemy, co na siebie upuści.
— A druga? — zapytał zainteresowany Yamato.
— Nie umiem wam tego opisać... — Mężczyzna przetarł dłonią twarz i westchnął ciężko, nie będąc w stanie dobrać słów. — Jak bardzo dziwnie to nie zabrzmi, musicie uwierzyć mi na słowo. To dziecko nie patrzy na człowieka... Yumi patrzy przez niego. Widzi to, czego my, zwykli ludzie, nie dostrzegamy. Kiedy pierwszy raz zobaczyła Bee, była w szoku, bo zobaczyła w nim Hachibiego. Długo musieliśmy jej tłumaczyć, że to nie jest nic złego. Dlatego też nie zareagowała negatywnie na Naruto i Kyuubiego.
Sakura popatrzyła w stronę dziewczynki, która właśnie zalewała się łzami, kiedy Uzumaki nie przestawał jej łaskotać. Wcześniej nie zwróciła specjalnej uwagi na to, że mała wspominała coś o lisie.
— Yumi natychmiast spostrzeże klona, podmianę, zmianę czy jakikolwiek inny fałsz — kontynuował. — Z marszu będzie wiedzieć, czy człowiek jest godny zaufania, czy też trzeba przed nim uciekać.
— Będzie kiedyś niewiarygodnie silną kunoichi — zauważyła Haruno, uśmiechając się przy tym w przyjazny sposób.
— Tak, to prawda.
Wszyscy wpatrywali się w dziewczynkę, która o własnych siłach wdrapała się na grzbiet Menmy. Wilk nawet przez chwilę nie sprawiał wrażenia zrażonego; wręcz przeciwnie! Od razu zaczął pałać sympatią do Ibuki, a ona wyraźnie to wyczuwała. Zwierzę podniosło się na łapy i przeszło spokojnie po pomieszczeniu, ku radości dziecka.
Ich spokój został jednak rychło przerwany. Budynek zadrżał w tym samym momencie, w którym usłyszeli nieopodal silny wybuch. Przez okna wpełzało do nich pomarańczowe światło płomieni i coraz głośniejsze wrzaski z zewnątrz.
— Czcigodny! — Do gabinetu wpadło dwoje członków ANBU, którzy przedarli się do Raikage. — Zaczęło się!
— Kurwa mać! — ryknął, uderzając ręką o blat biurka. — Za wcześnie... Za wcześnie, do jasnej cholery!
Yumi zadrżała ze strachu, ale hardo powstrzymywała swoje łzy. Z trwogą na buzi obserwowała zdenerwowanych dorosłych, którzy zaczęli w popłochu zbierać swoje rzeczy z podłogi.
— Szanowny Raikage, jeżeli potrzebujecie naszej pomocy... — zaczął Yamato, lecz Kage przerwał mu stanowczym ruchem ręki.
— Nawet o tym nie myślcie! — warknął, zbliżając się do wnuczki. — Wy już macie swoje zadanie, a to jest dla mnie najważniejsza pomoc.
— Dziadzia, co się dzieje? — pisnęła dziewczynka, przywierając mocniej do ciała dziadka.
— Nic, skarbie — wyszeptał, całując jej czoło. Zwrócił się do Kakashiego. — Nie mam pojęcia co robić. Nie macie w tej chwili żadnej bezpiecznej drogi ucieczki.
Sakura wstrzymała oddech, próbując cokolwiek wymyślić. Niestety żaden racjonalny pomysł nie przychodził jej do głowy. Gdyby nie to, że musieli trzymać Yumi z dala od tego piekła, przedostaliby się po prostu przez pole bitwy.
A wysłał Samui i Karui do walki, a Omoi i Bee pozostali z nimi, w razie potrzeby eskorty Konohy poza granice Błyskawicy. Każda możliwa idea groziła im tym, że wszystkie plany po prostu się spalą. Woda dowie się o współpracy Kraju Ognia z A, a dzięki temu wojna poszerzy swoje horyzonty.
— Jest jak się stąd wydostać na dach? — zapytał Hatake, wpatrując się w sufit.
— Tak — odparł Raikage.
— Poprowadź nas tam. Dalej sobie poradzimy.
— Wiatr ustał i nie zbiera się na deszcz — oznajmił cicho Kakashi, odwracając się do A. — Po prostu stąd odlecimy. Nie będą mieli szans na rozpoznanie nas i złapanie. Zdążymy im uciec,
— Jak to odlecicie? — zapytał Omoi, wypluwając patyczek od lizaka. — Macie skrzydła?! Mutanci! — Popatrzył na Killera. — Dlaczego my nie mamy skrzydeł?!
— Omoi, ty głupi palancie — bąknął JInchuriki. — Konoha ma w swoich szeregach artystę, który przebiera w sztuce nietuzinkowej! Sai zaraz wyciągnie pędzel i opowie ci o swojej sztuce ożywionej, yo!
— No tak! — huknęła Sakura
Sai wyciągnął z plecaka zwój i rozłożył go na betonie, po czym bezzwłocznie zabrał się za malowanie.
— Ja, Yumi i Sakura bierzemy jednego — mruknął Hatake, spoglądając na pierwszego z ożywionych orłów. — Ashi i Yamato drugiego, Naruto z Saiem trzeciego. Menma, ty cofnij się do siebie. Przyzwiemy cię, kiedy będziemy już w bezpiecznej odległości.
Hatake zdjął z grzbietu wilka dziewczynkę, która w przeciwieństwie do reszty, była bardzo zadowolona.
— Wracaj do nas szybko, wilczku — powiedziała, machając mu. Odwróciła się do dziadka, kiedy Kakashi umieścił ją już na orle. — Jej, nie dość, że wybieram się na wakacje do innego kraju, to jeszcze tam polecę!
Niewiedza dziewczynki była na swój sposób rozczulająca. Nie trwało to jednak zbyt długo; dotarły do nich pierwsze okrzyki śmierci i triumfu, kolejne wybuchy, chrzęst ścierającej się o siebie broni. Haruno wskoczyła na białe zwierzę i usiadła na nim, wciągając dziewczynkę między nogi. Owinęła ją swoją kurtką i rozejrzała się po przyjaciołach, którzy również zajmowali już swoje miejsca. Jedynie Hatake stał jeszcze przy A.
— Czcigodny, jeżeli będziecie potrzebować pomocy, po prostu dajcie znac. Wyślę wam ludzi z ANBU.
Kage uśmiechnął się ciepło i pokręcił przecząco głową. Uścisnął przyjaźnie dłoń Hatake i klepnął go w plecy.
— Już wystarczająco mi pomagacie, damy sobie radę. I liczę, że wy też. — Zamknął powieki, słysząc, jak go wzywają. — Bezpiecznej podróży. Yumi, słońce! Bądź grzeczna!
— Dobrze dziadzia! — odkrzyknęło dziecko i odchyliło od tyłu głowę, by móc popatrzec na Haruno. — Czy dziadzia znowu będzie ratować świat?
Sakura uśmiechnęła się do niej i przycisnęła mocniej do klatki piersiowej, kiedy Kakashi wskoczył na ptaka. Zwierzę zaczęło powoli wzbijać się w powietrze. Szarowłosy skinął poraz ostatni głową do Raikage i dał znać Saiowi, by mogli wyruszać.
Gdy tylko znajdowali się już na odpowiedniej wysokości, wszyscy popatrzyli w dół. Wioska była powoli połykana przez kłeby dymu i ogień; przepełniona kolejnymi krzykami i rozpaczą, rozpościerała się pod nimi, wypełniając ich serca współczuciem.
— Sai! — krzyknął w końcu Hatake. Chłopak zbliżył do siebie orły, dla lepszej komunikacji. — Będąc w locie, granice Błyskawicy opuścimy w przeciągu czterech godzin. Staraj się utrzymać ptaki jak najdłużej. Bardzo możliwe, że wojska Wody rozplęgły się ją po całym terenie kraju.
Brunet skinął zgodnie głową.
— Jakie wojska, ciociu? — zapytała Yumi.
Sakura popatrzyła na Ibukę i przełknęła głośno ślinę. Nie miała pojęcia, co mogła jej powiedzieć. Tam ginęli ludzie, a ich zadaniem była jedynie ucieczka.
— Wiesz Yumi, wojska po prostu się przegrupowują i mają ćwiczenia, a my nie możemy im przeszkadzać.
— Aha — mruknęła, siadając wygodniej.
Zaczęła rozglądać się dookoła, z zapartym tchem podziwiając rozpościerający się pod nimi widok. Sakura była zaskoczona tym, że mała nie bała się wysokości. Wręcz przeciwnie, co jakiś czas niebezpiecznie wychylała się na boki, mało nie uciekając jej z rąk.
— Jak pięknie! — krzyknęła, rozkładając ramiona. Wiatr rozwiewał jej włosy i muskał delikatną twarzyczkę. — Tu jest pięknie! To niebo! Dotykam chmur!
Wszyscy popatrzyli na dziecko i uśmiechnęli się w zmęczony sposób. Każde z nich wiedziało, że ta mała dziewczynka wniesie w ich życia naprawdę wiele zmian.
Niebo powoli zaczynało nabierać czerwonych barw, kiedy słońce mozolnie wspinało się na horyzont. Gwiazdy powoli gasły; widok był co najmniej przepiękny, jednak przez zaistniała sytuację, nie pozwalał się sobą w pełni nacieszyć.
Kakashu kucnął tuż za Sakurą i oparł czoło o jej potylicę, jakby chcąc się uspokoić.
— Damy sobie radę — wyszeptał, a dziewczyna miała wrażenie, że ktoś wpakował w jej ciało nowe pokłady energii.
— Dziękuję — odparła, zamykając powieki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz