niedziela, 21 września 2014

39. Weź się w garść

Sakurze było już naprawdę wszystko jedno, kto jest ich wybawicielem. Nie miała ochoty nawet oddychać. Widząc jednak tę dwójkę, jej nastrój się zmienił.
— Babunia?! — krzyknął rozentuzjazmowany Naruto.
— Dziadzia! — zawtórowała po chwili Yumi, wesoło podrygując w ramionach Kiby.
Hokage i Raikage przybyli na miejsce, by najwyraźniej własnoręcznie rozprawić się z Mizukage. Na twarzach ekipy eskortującej Ibukę, pojawiła się ulga na wieść o tym, że nie będą musieli ponownie poddawać się konfrontacji z tą kobietą. Ale czy na wszystkich? Sakura, podtrzymywana przez Kakashiego, zacisnęła mocno pięści i zęby. Gdyby przybyli kilka chwil wcześniej...
— Widzę, że przybyłeś osobiście ujrzeć śmierć swojej wnuczki, A! — obłąkany głos Mei sprawił, że wszyscy poczuli dziwny, nieprzyjemny dreszcz. Hokage i Raikage stali nad nią, gdy zaczęła się podnosić, a z jej twarzy nie schodził przerażający uśmiech — A ty Tsunade? Już prawie miałam tę cudowną podopieczną, ale jakiś szczyl zrobił z siebie tarczę!
Dwójka Kage odsunęła się od rudowłosej i przemieściła szybko przed ekipę, nie chcąc oddalić nieco kolejny sparing i rozeznać się w sytuacji. Godaime rzuciła szybkie spojrzenie w kierunku Haruno i poczuła niepohamowaną złość na widok jej stanu. Nie musiała się długo zastanawiać, by zrozumieć, kto zdążył już do tego stopnia załatwić wroga, ale po głowie obijała się niepokojąca myśl na temat osoby, o której kobieta wspomniała. Zwróciła wzrok ku Terumi i uwolniła pieczęć Yin. Raikage natomiast zaciskał pięści widząc, że jego małe oczko w głowie umorusane jest błotem i krwią. Nie chciał nawet dopuszczać do siebie myśli, że może ona należeć do dziecka.
— Twoi ludzie zostali stłumieni, Mei — syknęła Piąta, na której twarzy przeplatały się fioletowe wstęgi. — Zdajesz sobie sprawę z tego, w jak wielkim gównie teraz pływasz?
— Już mnie to nie interesuje! — ryknęła, machając rękoma. — Zabiję was wszystkich!
— Tsunade, trzymaj mnie, albo wykonam egzekucję osobiście! — warknął wściekle Raikage, zakasując rękawy. — Ta jędza nie zasługuje na spokojną śmierć!
— Spokojnie A — mruknęła blondynka, nie spuszczając wzroku z kobiety. — Sądzę, że nie musimy tego robić. Starszyzna z Wody zadecyduje o jej marnym losie. Podobno mają już kandydata na przyszłego Mizukage, który zadba o ten kraj, nie o siebie.
— Ta suka zabiła Rocka! — ryknął Naruto. — Przez nią zginął również Menma!
Uzumaki trzymał język za zębami, dopóki nie zauważył, jak Sakura osuwa się na ziemię. Jej rany, sina, spuchnięta twarz... Zaszklone oczy. Wszystko przypomniało mu, że po raz pierwszy w życiu nie miał zamiaru czegoś wybaczyć. To nie była jego osobista strata, tylko ich wszystkich. A ból Haruno, to najgorsze, co mogło go spotkać.
— Lee? — Szept Tsunade sprawił, że zapał Raikage do mordu opadł poniżej dna.
Blondynka odwróciła się w stronę swoich towarzyszy z niespokojną miną. Jej wzrok błądził bo zmęczonych twarzach młodszych przyjaciół, aż w końcu napotkał zawinięte w płaszcze ciało bruneta. Szybko do niego podbiegła. Sprawdziła wszelkie funkcje życiowe, które dałyby szansę na ratunek, mimo, że wszyscy zapewniali ją, że to koniec.
— Sakura... — szepnęła pretensjonalnie, patrząc na uczennicę.
— Nie mogłam już nic zrobić... — odparła cicho, kręcąc głową.
Hatake w dalszym ciągu ją podtrzymywał. Bursztynowe oczy przyniosły się na Hinatę, ale i ta kiwała głową na nie.
— Zapłacisz nam za wszystko... — syknęła, patrząc znowu na Mizukage. Z jej ciała spłynęła już cała lawa, a skóra w niektórych miejscach wyglądała jak zwęglona. — Rozumiesz? — dodała, obserwując ją, gdy stanęła znowu na nogi.
— Próbuj Tsunade — szepnęła, prowokując blondynkę.
Ta, niewiele myśląc, wystartowała do Terumi i uderzyła w nią z potężną siłą. Mizukage nie zdążyła się nawet obronić, a ból, jaki jej zadano, był naprawdę silny.
— Tsuna, opanuj się! — krzyknął A. — Wiesz przecież, że ona musi zaprowadzić nas do mojej córki! — wymamrotał, zdając sobie sprawę z tego, że Yumi go cały czas obserwuje.
— Nowe rozkazy! — wrzasnęła Godaime, podnosząc się znad znokautowanej kobiety. — Wracać do wioski. My się nią zajmiemy. Następnie razem z Raikage, zrobimy to co do nas należy. Powinnam wrócić jutro po południu. — Jej mina po raz kolejny zrzedła gdy jej wzrok ponownie spłynął na ciało Lee. — Wtedy zajmiemy się pochówkiem... Teraz wracajcie do domów. Poinformujcie władze o sytuacji i... Gaia.
Wszyscy skinęli jej zgodnie głowami, oprócz Haruno. Dziewczyna wiedziała, że będzie przechodzić przez różne fazy rozpaczy, ale musiała je stłumić w sobie. Miała ochotę zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu, jednak nie wszystko było takie proste, jak mogłoby się wydawać.


< < ♥ > >


Byli już przed główną bramą, lecz już wcześniej dostrzegali unoszące się nad wioską kłęby dymu. Nie było głośno, co potwierdzało słowa Tsunade. Wojska wody zostały stłumione i, jak się okazało, żołnierze Błyskawicy również się tam znajdowali.
Kakashi szedł zaraz za Sakurą. Nie chciała, by ją dotykał. Stawiała niepewne kroki, kołysząc się to na lewo to na prawo, z tępym spojrzeniem wbitym przed siebie. Nie odwracała się, nic nie mówiła, nie odpowiadała na żadne pytania. Reszta również podążała za nią w zupełnej ciszy.
— Kiba... — szepnął Yamato. Chłopak zatrzymał się i podniósł na mężczyznę zbolały, szklany wzrok. — Podejdziesz ze mną do szpitala? — spojrzał na Akamaru, który nadal niósł na grzbiecie ciało ich przyjaciela.
— Tak, oczywiście — odparł cicho.
— Idę z wami. — Sakura błyskawicznie odwróciła się w ich stronę.
— Nie — zabronił Kakashi — ty i Yumi idziecie do domu.
On i Sai musieli wstawić się w rdzeniu, by złożyć raport. Naruto szedł z Hinatą do szpitala, Ashi czekało przesłuchanie, Yamato i Kiba mieli za zadanie zająć się Lee. Wziął głęboki wdech i spojrzał na Sasuke, który w dziwny sposób obserwował czubek pobliskiej sosny; był niespokojny.
— Sasuke — odezwał się nagle. Wzrok bruneta dopiero po chwili poszybował na niego. — Pójdziesz z Sakurą do domu i poczekasz z nią dopóki nie wrócę?
— Emm... — mruknął zaskoczony. Po chwili pokiwał energicznie głową — Tak, pewnie.
Wszyscy byli zdziwieni, jednak to nie był czas na kłótnie. Nawet Kiba się nie odezwał. Uchiha odebrał od Ashi dziewczynkę, wziął od Kakashiego plecak Haruno i podszedł do zdruzgotanej kunoichi. Ze spuszczoną głową zwróciła się na pięcie, trzymając obolałe ramię i ruszyła przed siebie.
Do domu szli w zupełnej ciszy. Yumi zmęczona wydarzeniami z tego dnia, spała w ramionach Uchihy, który dreptał w milczeniu za Sakurą. Wioska poniosła sporo zniszczeń w centralnej części. Minęli siedem zburzonych budynków, ludzi próbujących ugasić niewielki pożar. Ranni opatrywani byli już przez sanitariuszy szpitala.
Gdy mieli już skręcać w ulicę, wyprowadzającą obok domu Haruno, dziewczyna zatrzymała się i przyjrzała pobliskim krzakom. Spostrzegła, jak spod liści wystaje noga, a ktoś cicho stękał z bólu. Ignorując ranne ramię podeszła tam i odgarnęła gałęzie.
Mężczyzna był silnie zraniony w głowę i udo. Znała go z ANBU; jego maska leżała obok. Zniszczona i popękana. Chwyciła rannego pod ramionami i wyciągnęła na drogę, z pomocą jednej, wolnej ręki Sasuke.
— Zawołać kogoś? — spytał, układając wygodniej Yumi.
— Nie — odparła krótko, po czym upadła z łoskotem na kolana.
Jej zimny, obojętny wyraz twarzy przerażał nawet Uchihę.
Uniosła głowę mężczyzny i przyłożyła do rany dłoń, którą okalała zielona poświata. Żołnierz krzywił się z bólu, ale nie robiło to na niej specjalnego wrażenia. Jej mina się nie zmieniała. Brunet przykucnął i obserwował co robiła, zaskoczony tym, że tak dobrze jej to idzie. Jej brudna buzia, rozjaśniona chakrą, wyglądała tak, jakby dziewczyna była martwa. Blada skóra, spuchnięte oczy, a pod nimi ciemne sińce.
Chwilę później zajęła się udem. W połowie roboty, obok pojawiło się dwoje medyków z noszami. Pozwolili jej w ciszy dokończyć czynność. Mężczyzna po odzyskaniu sił, podziękował za pomoc. W odpowiedzi uśmiechnęła się sztucznie, a następnie podniosła na nogi. Ruszyli dalej, a z pomiędzy ciemnych, ciężkich chmur, wyłoniły się jasne, słoneczne prześwity. Deszcz w końcu ustawał, a rażące światło odbijało się w wielkich kałużach.
— Jestem pod wrażeniem... — mruknął Sasuke, równając krok z Haruno, która nie przerywała chodu. — Stałaś się niesamowicie silna, do tego niezły z ciebie medyk.
— Miło, że to doceniasz — odparła po chwili ciszy.
— Musisz uważać.
Wyczuła w tonie jego głosu zdenerwowanie, zmieszane z powagą. Może była w tym nuta jego dziwnej, stylowej troski, ale zdawał się być zaniepokojony.
— O co ci chodzi?
— Nie wiem, czy do Konohy dotarły te wieści — szepnął, zwracając wzrok ku niej — ale podczas mojej wędrówki, często słyszałem opowieści o porwaniach znanych i dobrych medyków, których odnajdowano jedynie martwych.
Dziewczyna popatrzyła na niego przez chwilę, jednak droga wydawała się być bardziej interesująca.
— Nie przypominam sobie, by ktoś na mnie polował — odparła spokojnie. — A nawet jeśli by tak było, nie wiem, czy ktokolwiek dałby radę. Umiem się obronić, a dodatkowo otaczają mnie silni sprzymierzeńcy.
— Tak — mruknął — masz rację. Ale bądź ostrożna, dobrze?
Sakura stanęła w miejscu i popatrzyła ponownie na Uchihę, marszcząc czoło.
— Nie wiem, o co ci chodzi, naprawdę. Sądzę też, że to nie jest moment na takie pogaduchy Sasuke. — Przyłożyła palce do skroni i popchnęła furtkę.
Na szczęście walki nie dotarły do tych terenów. Chociaż na podwórku i tak panował chaos, po pokazie umiejętności Yumi. Również fragment płotu nie był czymś, co będzie można łatwo i tanio naprawić.
Dziewczyna wyciągnęła z plecaka, zawieszonego na ramionach chłopaka, klucz i otworzyła drzwi. Weszli cicho do domu. Powitało ich miauczenie Sui, która z wytęsknieniem spoglądała na wyczerpaną właścicielkę. Nie miała pojęcia, jak kotka się tu znalazła, ale jej rany były już opatrzone, a ciało w dużym stopniu okalały bandaże. Musiała uciec z kliniki Hany.
— Zaniesiesz ją na górę? — szepnęła Haruno, rzucając gdzieś w kąt buty. Skinął jej zgodnie głową i ruszył w stronę schodów. — Chcesz herbatę?
Zacisnął powieki, wyraźnie wyczuwając w jej głosie, że gdy tylko wejdzie do kuchni, zacznie płakać. Powtórzył jednak skinienie i zaczął wspinać się po stopniach.
Po wejściu do pokoju, trzymając Yumi jedną ręką, drugą odgarnął nieuporządkowaną pościel, której nikt nie złożył, gdy w popłochu opuszczali wioskę.
— Dom? — wybełkotała dziewczynka, gdy posadził ją na łóżku.
— Tak, Yumi — odparł, pomagając jej zdjąć kurtkę. Była nieprzytomna, jednak udało jej się zsunąć ze stópek buty. Położyła się i pozwoliła nakryć. — Śpij spokojnie, w razie czego jesteśmy z ciocią na dole.
— Przepraszam — szepnęła.
— Po prostu o tym wszystkim zapomnij.
Zostawił włączoną lampkę nocną i wyszedł z pomieszczenia.
Już u dołu schodów słyszał, jak Sakura szlocha. Nie miał pojęcia co robić, mówić. Wiedział, że żałoba jest zbyt silna, by mogła powstrzymać łzy. Choć Lee często go irytował, nie był złym człowiekiem. A Menma? Nie znał go, miał z nim na pieńku. Jednak wiedział, że wilk wprowadził w życie wszystkich wiele zmian, był ważny, kochany przez nich. Poczuł coś, czego nie rozumiał. Czy to był ból po stracie tych istot? Czy może to płacz dziewczyny sprawił, że w jego gardle pojawiła się nieprzyjemna gula?
Zajrzał do kuchni. Puste kubki stały na blacie,a widok dziewczyny, siedzącej na podłodze, z przyciągniętymi do piersi nogami, sprawił, że przeszedł go nieprzyjemny, zimny dreszcz.
Podszedł do niej prędko i opadł na kolana.
— Nie płacz, Sakura...
Wysunął dłoń w kierunku jej ramienia, jednak cofnął ją. Bał się. Nie jej siły, a tego, że zwyczajnie mogła tego nie chcieć; że może ją skrzywdzić. A to ostatnia rzecz, jaką chciałby zrobić.
— Nie potrafię zrozumieć tego, co się dzisiaj stało... — wyszeptała. Podniosła do góry głowę; mokre od łez policzki, błysnęły odbijając światło żarówki, która znajdowała się nad nimi. Miała czerwone, poprzegryzane wargi. — Dlaczego to przytrafiło się akurat nam?
Haruno popatrzyła na niego, jakby oczekując jakiejś racjonalnej odpowiedzi.
— Sakura, wiesz przecież, że nie możemy niczego przewidzieć. — Powiedział cicho i siadł obok niej. — Gdyby ktokolwiek wiedział, że zdradzi nas jakiś wielki, zapchlony wilk, Tsunade nie przyjęłaby tej prośby.
Dziewczyna przeniosła na niego swój zmęczony wzrok. Straciliśmy Rocka i Menmę... Czuła, że sobie za nic nie poradzi. Zaraz do jej głowy napłynęły kolejne, niebezpieczne mrzonki o utracie kolejnych bliskich jej osób. Na myśl o tak czarnym scenariuszu, złapała się za włosy i schowała twarz. Zaczęła zaciskać swoje drobne palce na różowych puklach i spazmatycznie oddychać, zaciskając przy tym zęby.
— Sakura przestań! — nakazał chłopak. Złapał ją za nadgarstki, nie chcąc, by zrobiła sobie krzywdę. Przez agresję, jaka przejęła jej ciało, zaczęła się z nim szarpać. Poderwała się na nogi, przywracając go na ziemię. Cisnęła szklanką w ścianę; szkło rozsypało się po pomieszczeniu niczym mak. — Sakura! — ryknął i podniósł się. Chciał chwycić rozszalałą Haruno, jednak mu się nie dała. — Błagam cię, przestań! Zrobisz sobie krzywdę!
Ta jednak w kompletnym amoku chwytała nowe przedmioty i rzucała nimi o ziemię, kierując się w stronę wyjścia z kuchni. Krzyczała, zanosząc się płaczem. Emocje, które się w niej kłębiły, były zabójcze dla jej psychiki i opanowania.
Wypadła na korytarz, pochylając się do przodu. Owinęła ramiona dookoła brzucha i zacisnęła zęby na dolnej wardze.
— Niech ten koszmar się skończy! — zawyła, zdzierając gardło.
Wbiła paznokcie w swoją skórę, w ogóle już nad sobą nie panując.
Usłyszała ciężki chód. Kiedy otworzyła oczy, zdążyła jedynie ujrzeć błyskawicznie prącą w jej stroną sylwetkę. Sasuke chwycił mocno jej nadgarstki i pchnął dziewczynę na ścianę, blokując Sakurę pomiędzy nią, a sobą. Splątał jej dłonie, przyciskając je do boazerii, tuż nad jej głową. Czuła gorący oddech Uchihy na policzku. Wbiła spojrzenie w jego rozchylone usta, sparaliżowana tym, jak gwałtownie naruszył jej strefę komfortu w każdym stopniu.
— Sakura — szepnął na tyle cicho, że ledwo go słyszała. — Opanuj się, błagam.
Jego głos nią poruszył; poczuła w środku dziwne ciepło, a opanowanie zaczęło do niej wracać. Chłopak rozluźnił uścisk na jej nadgarstkach i odsunął się, jednak tylko na tyle, by mogła znowu swobodnie oddychać.
Ton, jakim się z nią porozumiewał, sprawiał wrażenie, że chłopak jest mocno roztrzęsiony. Uniosła wzrok ku górze, jednak jego czarne jak węgiel oczy kryły się pod ciemnymi włosami.
Zaczął zwyczajnie odczuwać panikę, widząc jej stan. Nie potrafił pomóc, pocieszyć. Nie chciał na nią krzyczeć. Chciał tylko tego, by była spokojna.
— Przestań już... To w niczym nie pomoże — dodał.
W końcu odważył się na nią spojrzeć, jednak miała już spuszczoną w dół głowę.
Puścił jej ramiona, które pozostały w pozycji, w jakiej je utrzymywał. Przejechał delikatnie opuszkami palców po obu, wewnętrznych stronach jej przedramion, przez co zadrżała. Nie wiedziała, co chciał zrobić, więc nie trudno było się dziwić, że po chwili zachłysnęła się powietrzem. Oplótł ramiona wokoło jej żeber i mocno do siebie przytulił. Nie potrafiła odwzajemnić tego uścisku. I właściwie nie chciała. Jej ramiona opadły luźno, jednak oparła czoło o jego bark i zamknęła oczy. Przez chwilę czuła spokój. Wciągnęła w płuca zapach wody kolońskiej, którego zupełnie nie pamiętała. Nie budził w niej jednak tych emocji, co kiedyś. To nie było szaleństwo za Sasuke Uchihą. To była wdzięczność za to, że po prostu tutaj był.
— Chodź — szepnął dopiero po kilku minutach.
Chwycił ją jedną ręką pod nogami, drugą objął plecy i zaczął nieść w kierunku schodów. Nie odzywała się, pozwoliła tylko na swobodną wędrówkę chłopaka. Wniósł ją do sypialni, w której zaskoczył go widok męskich ubrań, znajdujących się w otwartej szafie czy na fotelu. Ciągle nie mógł się przyzwyczaić do prawdy, jaka go tutaj zastała po powrocie.
Starając się nie zwracać na to uwagi, posadził dziewczynę na materacu.
— Połóż się... — Odłożył na komodę bluzę, którą mu podała. — Zrobię tę herbatę i przyniosę ci ją, dobrze?
Skinęła zgodnie głową i otarła wewnętrznymi stronami nadgarstków wilgotne oczy. Gdy chłopak opuścił pomieszczenie wzięła głęboki wdech. Ma rację... Muszę wziąć się w garść.


< < ♥ > >


Kakashi szedł z wolna w kierunku domu. Przez większą część drogi miał zamknięte powieki i pogrążał się coraz bardziej w emocjonalnej przestrzeni, która niszczyła go tak samo, jak innych. Czuł jak coś uwierało jego popękane serce. Jedyne czego potrzebował w tamtej chwili to Sakura. Nikt ani nic więcej, tylko jej ciepło, zapach i oddech. Wiedział, że potrzebowała go tak samo jak on jej... Przyspieszył kroku, widząc dach domu.
Zachodzące słońce oświetlało front budynku, a jego promienie odbijały się od wielkich okien, rażąc oczy. Wziął wdech i przeskoczył przez niski murek, okalający przednią część ogrodu. Przedarł się przez krzewy rozrośniętych róż i już po chwili złapał za klamkę drzwi. Zatrzymał się w wejściu widząc Uchihę, który na klęczkach zbierał okruchy szkła.
— Co tu się stało? — spytał drżącym głosem.
Zamknął drzwi i delikatnie spanikowany zsunął z siebie kurtkę. Wieszając ją na miejscu nie spuszczał wzroku z Sasuke, który się wyprostował.
— Wpadła w szał — odparł, wchodząc do kuchni z szufelką. — Nie chodź boso, zebrałem jak na razie tylko te większe fragmenty.
Hatake wszedł za nim do pomieszczenia, w którym widok był niemniej zaskakujący.
— To... — mruknął cicho.
— Też ona — sparował krótko, wrzucając szkło do kosza. — Gotowałem niedawno wodę na herbatę — zaczął niepewnie i ucichł, by po chwili dodać: — zaparzyć i tobie?
Kakashi poczuł dziwną konsternację, przez zachowanie chłopaka. Nie wiedział jak je odbierać... Zbyt pewny siebie? A może chciał być tylko miły, potrzebny. Odpowiedział cichym dziękuje, chwycił za kubek stojący na suszarce i podpalił gaz, by woda była wrząca. W duchu dziękował Sasuke, za to, że zajął się Haruno, i już po chwili siedział przy stole, wpatrując się w gorącą parę, która unosiła się nad naczyniem.
— Co teraz? — Głos bruneta sprowadził go na ziemię. Chłopak po dokończeniu sprzątania, usiadł obok, splątał dłonie na udach i obserwował swoje palce. Hatake miał wrażenie, że siedzi z małym dzieckiem.
Wsparł łokcie o blat, a dłońmi zakrył usta, schowane pod maską.
— Nie wiem — Jego głos był cichy i zachrypnięty. — Chciałbym, by to wszystko się po prostu nie wydarzyło...
— Nie cofniemy czasu — zauważył Uchiha.
— Dlatego musimy zrobić wszystko, by nie załamała się do końca.
Wzrok mężczyzny mimowolnie obiegł sufit, wskazując na to, że nie liczy się dla niego nikt inny, niż Haruno. Jej uczucia, dobro i bezpieczeństwo. Dla niej mógł cierpieć latami, byleby tylko ona nie musiała tego robić.
Sasuke zwiesił do tyłu głowę i westchnął głośno. Podniósł się jednak na nogi i wyciągnął na siebie bluzę, którą wcześniej przewiesił przez oparcie krzesła.
— Uciekam do siebie — mruknął i popatrzył na Hatake, który spoglądał przed siebie nieprzytomnie. — Idź do niej. Potrzebuje cię.
— Dziękuję Sasuke. — Spojrzał na niego, a ten zerknął pytająco na jego smutną twarz. — Za to, że jej przypilnowałeś... że nie pozwoliłeś, by zrobiła coś głupiego.
Brunet uśmiechnął się w odpowiedzi i położył dłoń na ramieniu mężczyzny.
— W razie czego, daj znać — rzucił, wychodząc z kuchni.
Drzwi frontowe zamknęły się w towarzystwie znanego skrzypnięcia, a w domu nastała grobowa cisza. Kakashi siedział na miejscu i zastanawiał się dlaczego jeszcze do niej nie poszedł. Bał się. Bał, że nie podoła. Nie pocieszy jej, nie sprawi, by czuła się lepiej. Bał się, że gdy zobaczy ją w aż tak złym stanie, sam upadnie na dno i stanie się dla niej ciężarem.
— Nie dam rady... — szepnął, zaciskając dłonie na krawędziach stołu.
Przez chwilę czuł ból i brak opanowania... Jednak przypomniał sobie słowa przyjaciela. Nie możesz nigdy sprawić, by poczuła, że tracisz kontrolę. Niech nie traci poczucia bezpieczeństwa, jakie od ciebie bije. Nie pokazuj, że zwątpiłeś, bo ona też to zrobi. Jesteś głównym filarem jej istnienia Kakashi, jeżeli Ty pękniesz, jej świat się zawali. Pamiętaj o tym.
— Nawet jak Cię tu nie ma, to masz rację... — Zacisnął powieki, masując skronie. Z perspektywy miejsca, w którym siedział, idealnie dostrzegał kominek znajdujący się w salonie. To pod nim najwięcej czasu spędzało wielkie, białe wilczysko. — Menma...
Dopił zawartość kubka i podniósł się energicznie z krzesła. Ruszył na górę.
Na wąski korytarz wpadło blade światło. Wieczorne niebo ponownie spowiły ciężkie chmury, które już zaraz powinny zacząć ronić zimne łzy.
Zajrzał do pokoju Yumi. Dziewczynka spała okryta po szyję kołdrą. Miała spokojny i smutny wyraz twarzy. Gdy chciał się już odwrócić, poczuł jak jego dłoń oplatają zimne palce. Zwrócił się za siebie i ujrzał zielonooką, ubraną w lekki, czarny top i krótkie, szare spodenki.
Patrzyli przez chwilę wzajemnie w swoje oczy, ale dziewczyna w końcu wtuliła się twarz w jego klatkę piersiową. Objął ją i przycisnął do siebie.
— Chodź do pokoju... — szepnął, jednak ta zaprotestowała, chcąc iść do łazienki.
Zaprowadził ją do niej i stanął pod drzwiami, by poczekać. Zaczął się niepokoić, gdy dziewczyna długo nie opuszczała pomieszczenia. Otworzył delikatnie drzwi i zajrzał do środka. Siedziała na krawędzi wanny i łkała cicho, zaciskając palce na ceramicznej powierzchni.
— Sakura... — mruknął, kierując się w jej stronę.
Wsunął dłonie pod jej ramiona i próbował podnieść jej wiotkie ciało. Miał wrażenie, że walczy z na wpółprzytomną, pijaną osobą, z którą nijak nie idzie się dogadać.
— Kakashi, ja nie mogę... — zawyła, wysuwając się bezwiednie z jego chwytu. — Nie potrafię z tym żyć, nie umiem.
— Przestań, błagam cie przestań! — warknął.
Jego ton nią poruszył. Wściekle spojrzenie, szklące się od łez i silne dłonie, zaciśnięte na jej ramionach. Czy był zły? Nie, on się bał. Cholernie przerażała go myśl, że jego najukochańsza zrobi sobie krzywdę, targnie się na swoje życie. Chwycił ją w ramiona i nie miał zamiaru puścić, póki się nie uspokoi.
— Zabierz mnie stąd... — wyłkała cicho.
Prowadził ją wolno przez korytarz, a potem pomógł usiąść; widząc jej stan, miał wrażenie, że nawet to sprawiało trudności. Ułożył ją delikatnie, obszedł dookoła łóżko i położył się po swojej stronie. Wsunął się do niej pod kołdrę, przysunął jak najbliżej mógł. Przełożył pod smukłą szyją ramię, gdy natychmiast odwróciła się w jego stronę, by móc się przytulić; drugą objął jej plecy i przycisnął do siebie.
— Boję się... — wyszeptała po jakiś piętnastu minutach.
Przez chwilę myślała, że mężczyzna śpi, lecz ten nie miał zamiaru zmrużyć oka, póki ona tego nie zrobi.
— Czego? — mruknął, przyciskając usta do jej czoła. — Przecież odeszli... Piąta i Raikage zajmą się Mizukage. Nie wrócą tu.
— Nie — zaprzeczyła cicho, jednak stanowczo. — Boję się, że naprawdę sobie z tym nie poradzę. Po raz drugi w życiu tracę dwie ważne dla mnie osoby — wymamrotała.
Nie odpowiedział jej, zacisnął dłoń na jej ramieniu i wbił wzrok w ich odbicie w lustrze szafy.
— Ja... — zaczął.
— Przepraszam, zachowuję się jak głupia egoistka — przerwała mu, ocierając stanowczo łzy. — Oboje dzielimy tragiczną przeszłość, jestem tego świadoma.
— Obiecaj mi coś — szepnął. Spojrzała na niego pytająco. — Przysięgnij, że nic sobie nie zrobisz. Że nawet o tym nie pomyślisz.
Zamknęła powieki i zsunęła głowę w dół, nie dając mu żadnej odpowiedzi, która w tej chwili była dla niego bardzo ważna. Zacisnęła palce wokoło jego dłoni i wzięła głęboki wdech.
— Obiecuję — wrzuciła z siebie razem z powietrzem. — Ale ty musisz przysiąc, że nie pozwolisz mi być samej... Że będziemy się wzajemnie wspierać.
— Przysięgam Sakura — oparł czoło o jej głowę i zajrzał głęboko w oczy. — Kocham cię i nigdy nie zostawię.
— Ja ciebie też kocham... — zamknęła powieki i wtuliła się w niego jeszcze mocniej.


< < ♥ > >


— Dziękuję — głos Yumi był słaby.
Kakashi podał jej talerz z dwiema kanapkami i mrugnął do niej przyjaźnie oczami. Dziewczynka nie potrafiła odwzajemnić tego wyrazu twarzy. Niewyobrażalne poczucie winy obwiązało jej umysł i serce, które stały się niewrażliwe na jakiekolwiek tłumaczenia, zapewnienia, że przecież ona nic nie zrobiła.
Siedziała w tej chwili na za wysokim dla niej krześle, jak na szpilkach. Bała się przybycia Sakury. Dziewczyna brała kąpiel i niedawno wyszła z łazienki, by się ubrać, co oznaczało, że za chwilę pojawi się w kuchni. Czuła straszny wstyd przed opiekunką i nie wiedziała jakich zachowań ma się spodziewać.
Gdy usłyszała kroki Haruno, schodzącej po schodach, ze strachu uderzyła kolanem o spód stołu. Hatake zerknął na nią, a potem na ukochaną, która stanęła w wejściu. Wyglądała już nieco lepiej. Pozwolił jej spać do godziny jedenastej, by wypoczęła i jak najdłużej nie musiała znowu o tym wszystkim myśleć. Jej czysta skóra i delikatny makijaż zupełnie ją odmieniły. Stokroć spokojniejsza wkroczyła do kuchni i popatrzyła na czajnik.
— Dzień dobry — przywitała się zachrypniętym głosem. Przeniosła wzrok na dziewczynkę, która uważnie jej się przyglądała.
Zmarszczyła czoło widząc, jak dziecko aż cofnęło głowę przy kontakcie wzrokowym. Nagle jej małe wargi zaczęły drżeć, a oczy wypełniły się łzami.
— Yumi! — Sakura dała do niej susa i przyklękła przy krześle. Położyła dłoń na jej nóżce i patrzyła prosto w jej błękitne oczy. — Kochanie, co się dzieje?
Na kochanie Ibuka wybuchła głośnym płaczem i dosłownie zleciała z siedziska w ramiona dziewczyny. Sakura chwyciła ją, jednak syknęła z bólu czując skutki po wczorajszej walce. Mimo to nie puściła dziewczynki.
— Nie nienawidź mnie! — wykrzyczała. — Proszę, zrobię wszystko, tylko mi wybacz! Ciociu!
— Co ty wygadujesz... — wyszeptała różowowłosa. Przycisnęła jej drobne ciało do swojego, lewą dłoń położyła z tyłu małej, jasnej główki — Yumi...
— Ja naprawdę nie chciałam, by ktokolwiek... — Odsunęła się od dziewczyny i popatrzyła w jej smutne oczy.
— Przestań — mruknęła stanowczo Haruno. — To nie twoja wina i nigdy sobie tego nie wmawiaj. Jedyną odpowiedzialność za to wszystko ponosi tamta kobieta.
— Lee i Menma nie poświęcili się dla was po to, byście się winiły — odezwał się Kakashi, kucając obok nich. Mięśnie na jego odkrytych nogach, na których miał tylko krótkie, szare szorty, napięły się mocno. Czarna koszulka z krótkim rękawem odsłaniała też jego rany po wczorajszym starciu. — Chcieli, byście dalej wiodły spokojne życie. Jedynym sposobem na to, by okazać im szacunek i wdzięczność, Yumi, jest spełnienie ich ostatniej woli.
— Pamiętasz co powiedział Lee, zanim odszedł? — Sakura odgarnęła z twarzy dziecka pukiel jasnych włosów. — Mamy być szczęśliwe.
Yumi próbowała uspokoić nieprzyjemne podrygi ciała. Przebiegła wzrokiem po ich twarzach i ściągnęła brwi.
— Dziękuję wam za wszystko.... — wyszeptała.
Wtem ktoś zapukał do drzwi. Trójka wymieniła się spojrzeniami i podniosła z ziemi. Kakashi poszedł otworzyć, a Haruno trzymając na rękach Ibukę, podążyła za nim. W wejściu stanął Yamato. Miał na sobie długie, ciemne spodnie i brązową bluzę z kapturem. Dzień był ponury. Jak na razie nie padało, ale chłód rozchodził się po kościach. Na jego twarzy widniały niepokój i przejęcie.
— Co się stało? — spytała Haruno, gdy Hatake wpuścił przyjaciela do domu.
— Dwoje ANBU wpadło rano do mieszkania i zabrało Ashi — odparł bez ogródek. Zacisnął dłonie w kieszeniach bluzy i popatrzył na przyjaciół. Jego wzrok zbiegł jednak na samą zielonooką. — Ibiki ma ją przesłuchiwać.
— Cholera — warknął Kakashi — mogę tam iść i z nim pogadać.
— Nie możesz — odparł szatyn. — Rozkazy starszyzny. I to nie wszystko.
— To znaczy? — Haruno posadziła dziewczynkę na krześle, by ta dokończyła śniadanie, a mężczyźni weszli za nią.
— Ty, Sakura, i Hinata, musicie się również wstawić jako świadkowie ujawnienia tej informacji.
Zielone tęczówki zatrzymały się na twarzy kapitana. Nie wiedziała czy po tym wszystkim jest gotowa na takie rzeczy. Chodziło jednak o jej przyjaciółkę. Z zamysłu wyrwał ją gwizd czajnika z gotującą się wodą.
— Kiedy to przesłuchanie? — spytał Hatake, podając mężczyźnie kubek z gorącą kawą.
— Za dwie godziny w podziemiach siedziby Hokage. Piąta też ma być. Oraz Raikage... — Ostatnie dopowiedział jak najciszej, by Yumi przypadkiem nie chciała wybrać się z nimi.
— Skąd ta nagonka? — oburzyła się dziewczyna.
— Ashi jest podejrzana o współpracę. I przede wszystkim zatajenie takich informacji.
— Bezsens! — Kakashi zmarszczył czoło. — Kogo obchodzi to, kto z jakiej rodziny pochodzi? Jakie to ma znaczenie? Przecież jawnie pokazała, po czyjej była stronie.
— Sam chciałbym to wiedzieć... — odparł Tenzou, wyglądając przez okno.
Haruno było go szkoda. Wiedziała, że ten człowiek w końcu poważnie się zakochał, a teraz miał niesamowity mętlik w głowie. Nie chciał, by cokolwiek jej się stało, ale mimo wszystko sam nabrał dziwnego dystansu przez to, że Ashi do niczego się wcześniej nie przyznała.


< < ♥ > >


— Myślisz, że zrobili jej krzywdę? — szepnęła Hinata, siedząc z Haruno za jakimś starym biurkiem.
W pomieszczeniu znajdowało się również czworo strażników z ANBU.
— Mam nadzieję, że nie... — odparła cicho różowowłosa. W duchu jednak bardzo martwiła się o Tokuno, zważając na dziwne nastawienie Raikage, zasady starszyzny oraz samego Ibikiego i jego chore metody, których nie raz była świadkiem.
Drzwi pomieszczenia otworzyły się nagle. Pierwsza wpadła Tsunade, która najwyraźniej była wściekła. Zaraz za nią kroczyli Koharu i Homura, których miny nie wyrażały żadnego zadowolenia. Jak zawsze z resztą. Za nimi weszła Ashi w towarzystwie dwojga uzbrojonych joninów. Miała skute w kajdanki nadgarstki. Na końcu pojawił się A.
Dziewczyny aż podniosły się z wrażenia, by dojrzeć Tokuno. Ashi nie była ranna, ale widocznie skołowana. Posadzono ją na miejscu naprzeciwko nich, starszyzna zasiadła za biurkiem po jej prawej stronie. Raikage stanął pod jedną ze ścian, a Piąta miotała się po pomieszczeniu.
— Sakura Haruno — Różowowłosa przeniosła wzrok na Utatane, która patrzyła na nią z dziwną pogardą. — I ty Hinato Hyuuga. Czy wiecie dlaczego się tu znajdujecie?
— Wiemy — odparły równocześnie.
— Ashi Tokuno jest podejrzana o zdradę i knucie na niekorzyść Konohy, potwierdzacie to?
— W życiu! — Sakura podniosła głos. — Ashi jest niewinna!
— Jak możecie ją w ogóle o to podejrzewać? — Hinata również zabrała głos.
— Ta kobieta ukrywała przed nami więzy krwi z Mizukage — wtrącił się Mitokado. — Wczoraj mieliśmy napaść ze strony Kraju Wody. W takiej sytuacji pierwsze podejrzenia padają na nią. Ktoś zdradził Wodzie, że wnuczka szanownego Raikage znajduje się w Konoha.
— Owszem, jednakże nie była to Ashi — Hinata podniosła się z krzesła i popatrzyła na dziadków marszcząc czoło.
— Więc kto? — Koharu zwracała się do nich strasznie lekceważąco.
— Manabu — odparła krótko Haruno.
— Ha! — Tsunade klasnęła głośno w dłonie. — Mówiłam?
— Macie jakieś dowody? — Homura przeglądał jakieś kartki.
— Nie mamy... — Sakura popatrzyła na Godaime. — Wrogi wilki, który oznajmił nam wszystkim, że sprzedał nas Wodzie, spłonął w kraterze pełnym lawy. Menma... Menma również odszedł. Ale jest pełno świadków, którzy słyszeli tę informację. Kakashi Hatake, Kiba Inuzuka, Yumi Ibuka, Akamaru... a także wielu cywili.
— Z resztą na własne oczy widzieliśmy współpracę Manabu z Mizukage — dodała Hinata.
— Nie wy tam walczyliście i nie wy widzieliście, jak wasi przyjaciele giną. Jak zwykle z resztą — kontynuowała Sakura, czując rosnącą złość. — Ashi wiele razy udowodniła, że jest po naszej stronie. Walczyła u naszego boku nie zważając na konsekwencje czy swoje bezpieczeństwo. Była gotowa poświęcić życie za Konohę, za nas... — spojrzała na A. — Za samą Yumi. Więc po co miałaby zrobić to, co jej zarzucacie?
— Ibiki również dał wam jasno do zrozumienia, że dziewczyna jest niewinna — wtrąciła Piąta.
— Dobrze! Już dobrze... — warknęła Utatane. — To wszystko nie zmienia jednak faktu, że Tokuno zataiła informacje na temat swojej rodziny.
— Myślicie, że było się czym chwalić? — wszyscy ucichli słysząc samą Ashi — Ojcem alkoholikiem? Matką, która puszczała się z każdym? Jej siostrą, która katowała ludzi? — Od dziewczyny biła silna pogarda. — Znalazłam u was dom o którym całe życie marzyłam. Znalazłam przyjaciół, znalazłam mężczyznę, którego pokochałam, który sprawia, że w końcu czuję się bezpieczna, nie boję się, że jakiś fagas matki się do mnie dobierze. Nie boję się, że Mei naśle na nas swoich ludzi. Nie wiem jak mam się za to wszystko odwdzięczyć, więc służę dla was, dla samej Godaime. Jestem gotowa oddać swoje życie w walce i prędzej popełniłabym pieprzone seppuku, niż zdradziła dom... Rodzinę, przyjaciół.
Hinata i Sakura wymieniły kolejne spojrzenia z uchylonymi ustami, po czym zwróciły je na starszyznę. Piąta stała obok nich z założonymi na piersi rękoma, A uśmiechał się pod nosem, a Homura i Koharu nie ukrywali swojego zaskoczenia i wstydu.
— W jaki jeszcze sposób mamy wam udowodnić, że jesteście w błędzie? — Nic nie odpowiedzieli, jednak na ich twarzach kryły się wstyd i dezorientacja. — Dziewczyna padła na kolana i złożyła uroczystą przysięgę przynależności do naszej wioski, wojsk. — Piąta widocznie chciała zakończyć już całą tę sytuację. — Czego wam jeszcze do cholery brakuje? Walczyła z Mei, by chronić Yumi i dziewczęta. Gotowa była ją zabić.
— Bez wahania — prychnęła ruda.
— Wasz pracownik potwierdził, że dziewczyna jest niewinna. Wasza Hokage również — odezwał się A. — Ja ufam Sakurze Haruno, powierzyłem jej życie mojego oczka w głowie. Wiem, że ta rudowłosa piękność chroniła moją wnuczkę z takim samym poświęceniem jak cały zespół Kakashiego. Jeżeli jej nie uniewinnicie, będę skory do stworzenia problemów, mimo mojej dozgonnej wdzięczności za pomoc oraz wstydu przez zaistniałą sytuację.
W pomieszczeniu zapanowała niezręczna cisza i każdy wyczekiwał jakiejkolwiek decyzji.
— Rozkuć ją — rzuciła niechętnie Koharu.
Hyuga i Haruno pisnęły radośnie i po chwili podbiegły do przyjaciółki. Wszystkie trzy były posiniaczone i poobijane, jednak nie sprawiło to przeszkody we wspólnym uścisku.
— Już się bałam, że cię nam odbiorą! — Głos Hinaty drżał.
— Też się tego bałam — odparła cicho Tokuno, która spojrzała na Sakurę.
Zielonooka posłała jej ciepły uśmiech.


Po podpisaniu kilku papierów i szybkim porozumieniu się z Tsunade, na temat tego, że mają kierować się prosto do jej gabinetu, dziewczęta ruszyły w stronę wyjścia. Na ich buziach zagościły przyjazne uśmiechy, chwilę po tym, gdy otworzyły drzwi.
Naruto i Yamato chodzili w tą i z powrotem, mijając się co chwilę w połowie drogi, a Kakashi właśnie tę połowę wyznaczał, stojąc pod ścianą, z założonymi na piersi rękoma.
— I jak?! — Yamato podbiegł do Ashi i chwycił ją za barki.
— Zwolnili mnie bez problemu. Gdyby nie dziewczyny i pogróżki samego Raikage, nie wiem jakby się to skończyło... — Wtuliła w niego nos.
— Sama utarłaś im nosa! — zaśmiała się Hinata, do której podszedł Uzumaki — Zabiłaś ich szczerością.
— Przepraszam, że wam o tym wszystkim nie powiedziałam. — Tokuno spuściła w dół głowę. — To nie tak, że chciałem coś przed wami ukryć.
— Są w życiu rzeczy — mruknął Kakashi, przyciągając do siebie Sakurę — o których po prostu nie chcemy mówić.
Ashi uśmiechnęła się z wdzięcznością. Wszyscy skierowali się ku schodom, prowadzącym na górę.
— Gdzie Ty masz Yumi?! — krzyknęła Sakura, zatrzymując się w miejscu.
— Spokojnie — pociągnął ją ku górze.  — Spotkaliśmy Kibę z Akamaru. Zabrali ją do parku na czas spotkania. W sumie dobrze, wolałbym, by nie musiała być przy takich ciężkich rozmowach.
Dziewczyna odetchnęła głośno i ruszyła za nim.


< < ♥ > >


W gabinecie, oprócz nich, pojawili się Shikamaru, Neji, Tenten i Gai. Nie trudno było zauważyć, w jak złym stanie byli, ale ten najgorszy na pewno dopadł Mighta. Nie był taki jak zawsze. Nie był nawet sztucznie wesoły. Był pusty, a jego oczy, silnie podkrążone, połyskiwały przygnębiająco.
Kakashi, który znał go od dziecka był w szoku. Nigdy nie widział przyjaciela w takim stanie, przez co zaczął odczuwać strach i o niego. Lee i Gai dopełniali się nawzajem dzieląc marzenia i pasje. Co teraz z nim będzie?
— Słuchajcie — rzuciła Piąta, chwilę po wejściu do gabinetu. Podeszła prosto do swojego biurka. — Jutro o dziesiątej rano odbędzie się jedna, wielka ceremonia. Ponieśliśmy tak wiele ofiar...
— Lee zasługuje na własny, oddzielny pogrzeb — warknął Neji.
— Owszem, ale starszyzna nie wyraziła zgody — fuknęła blondynka. — Jednakże Lee zostanie pośmiertnie uhonorowany za odwagę i szczególne poświęcenie w sprawie wioski, oraz oddanie i wierność wobec niej. Wysłałam kilka osób, które mają powiadomić o jutrze mieszkańców. — Opadła na krzesło i schowała twarz w dłoniach. Westchnęła głośno, próbując ukryć własny ból. — Raport złożony? — Spojrzała na Kakashiego.
— Tylko w rdzeniu. Nie chciałem raportować starszyźnie. Wolałem poczekać na ciebie.
— W porządku... Innym razem się tym zajmiemy. — Oparła się o krzesło. — Raikage opuścił właśnie wioskę i zmierza ku niedaleko osadzonym obozom Błyskawicy. Przybędzie na jutrzejszą ceremonię, a po niej wstawi się u mnie. Następnie razem z rodzicami, odbiorą od was Yumi.
Sakura poczuła dziwne ukucie w sercu. Tak bardzo przywiązała się do dziewczynki, że trudno było wyobrazić jej sobie tę pustkę i ciszę, jakie wrócą do domu. Ogarnął ją smutek. I nie umknęło jej uwadze to, że na twarzy Hatake widniał grymas takiego samego odczucia.
— Ashi, przepraszam cię za to wszystko. — Piąta podeszła do Tokuno i położyła dłoń na jej ramieniu. — Starszyzna to nieugięci ludzie, którzy żyją według własnych, udziwnionych zasad i gdyby mogli, to podejrzewaliby samych siebie o zdradę.
— W porządku — odparła dziewczyna, chyląc głowę w geście szacunku. Jej wzrok przeniósł się na Kakashiego do którego uśmiechnęła się w przyjazny sposób. — Uratowałeś mi skórę.
Yamato, Sakura, Naruto i Hinata wymienili się zdziwionymi spojrzeniami. Shikamaru zajęty był jakimiś papierami, a drużyna Lee w międzyczasie wyszła z gabinetu.
— Cała przyjemność po mojej stronie — odparł, zakładając ręce na piersi.
— Powie ktoś, o co chodzi? — Yamato uniósł ręce i złapał się za głowę.
— Kakashi zagadał z Ibikim, prawda? — Sakura popatrzyła na ukochanego kątem oka.
— Skąd wiedziałaś? — spytała rudowłosa, podchodząc do Tenzou.
— Nie raz byłam świadkiem przesłuchań Morino i pamiętałam, że ludzie po jego technikach byli bardziej pobudzeni i przestraszeni — zaśmiała się. — Twoja gra aktorska była bezcenna, jednak stawiałaś na omotanie i ogłupienie.
— To prawda — uśmiechnęła się. — Ibiki wyprosił strażników z pomieszczenia, położył rękę na mojej głowie i udawał, że zadaje mi pytania. Jednocześnie między nimi szeptał co i jak mam robić po wyjściu.
— Toż to oszustwo! — uniosła się Piąta.
— Daj spokój... — mruknął Hatake, zamykając oczy. — Nie ufasz jej?
— Ufam — bąknęła blondynka, opierając się pupą o biurko. — Mam nadzieję, że to nigdzie nie wyjdzie, bo wszyscy będziemy mieć kłopoty.
— Nie wyjdzie. — Kakashi odbił się plecami od ściany, rozluźnił ramiona i podszedł do Sakury.
Objął ją i mocno do siebie przytulił.
— A mnie nie chciał posłuchać... — mruknął Yamato.
— Mimo wszystko, stoję wyżej i znam go dużo dłużej... — Kakashi oparł brodę o głowę Sakury i patrzył na ścianę. — Dobrze, że wszystko się tak skończyło.
Drzwi gabinetu otworzyły się a w wejściu pojawiła się trójka przestraszonych postaci, całych umorusanych błotem.
— Dziki! — krzyknęła Yumi, która siedziała na grzbiecie Akamaru.
W jej głosie kryło się podekscytowanie.
— Całe stado! W parku! — Kiba wymachiwał ramionami. — Napadły na nas!
— Pewnie były z młodymi... — rzucił Kakashi, wzmacniając uścisk wokoło ciała Sakury. — Chciały je przed wami chronić, zwyrodnialcy.
Kakashi... Zielone oczy otworzyły się szeroko.


< < ♥ > >


Z nieba spadały wielkie, kryształowe krople deszczu, które z hukiem rozbijały się o dębową, lakierowaną powłokę trumny. Poły czarnych płaszczy poruszane były niespokojnym wiatrem. Szlochanie, łzy, jęki i modlitwy, rozchodziły się po całym kondukcie żałobnym, idącym zaraz za sześcioma silnymi mężczyznami. Nieśli na swoich barkach te wielką skrzynię, ze spuszczonymi głowami. Kakashi, Gai, Kiba, Yamato, Naruto i Neji. Stawiali synchroniczne kroki nie zważając na przemoczone, czarne koszule i spodnie.
Sakura szła niepewnie, ze spuszczoną głową, trzymając za rączkę Yumi. Dziecko nie przestawało płakać, jednak nie wydawało z siebie żadnych dźwięków. W ich dłoniach widniały piękne, białe róże. Ino wyła cicho z tyłu, podtrzymywana przez Shikamaru i Ashi, Hinata szła po lewej stronie Ibuki. Uchiha towarzyszył Haruno z jej prawej, gotowy by ją chwycić. Nienormalna cisza sprawiała, że cała ceremonia nabrała enigmatycznej atmosfery. Haruno odczuwała mdłości, strach, nienawiść, smutek i pragnienie zapomnienia. Wszystko mieszało się w środku i sprawiało, że czuła się coraz gorzej.
Zachwiała się na bok, jednak Sasuke chwycił ją za ramię. Złapał za nadgarstek prawej ręki i przełożył przez swoją rękę. Własną dłoń wsparł na brzuchu dając jej wsparcie, za które była mu dozgonnie wdzięczna.
Podchód zatrzymał się, a chłopcy odstawili trumnę w najwidoczniej ulokowanym miejscu, nad którym znajdował się wielki portret ich przyjaciela. Haruno wbiła w niego wzrok i wzięła głęboki wdech. Miała wrażenie, że patrzył na nią z góry i pilnował, czy spełnia swoją obietnicę.
Jej zamyślenie przerwał głos przemawiającej Tsunade, która również nie najlepiej się trzymała. Kawałek za nią stał Jiraya, a pod niedużym podestem, po obu stronach trumny, z założonymi na nerkach rękami kolejno Kakashi, Gai, Yamato oraz Naruto, Neji i Kiba. Wszyscy pogrążali się w niewyobrażalnej żałobie, wszyscy czuli jak ich nogi miękną. Mieli wrażenie, że zaraz upadną na ziemię.Tylko Sakura i jej poddenerwowanie rosły. Zmrużyła oczy wciągając powietrze. Co się ze mną dzieje?
Trumna została spuszczona w dół, kolejno podchodzono i wrzucano białe kwiaty, oddając cześć i żegnając się po raz ostatni. Różowowłosa zatrzymała się na dłużej.
— Przepraszam... — szepnęła Yumi, wrzucając do dołu swoją różę.
Obie stały przez chwilę wpatrując się w stos kwiatów i w końcu cofnęły się na miejsca.
Grabarze zajęli się zasypywaniem dołu, a na koniec ułożyli płytę nagrobka. Duchowny zaczął odmawiać modlitwę, którą razem z nim żałobnie recytowali zebrani ludzie.
Wszystko zbiegło się ku końcowi. Ludzie zaczęli powoli opuszczać tyły konduktu. Sakura zamknęła oczy i razem z dziewczynką zwróciła się za siebie. Podniosła stopę do góry, chcąc zrobić krok...
Prędzej jednak wyciągnęła ramię i otworzyła dłoń przed samą twarzą Yumi. W jej śródręcze wbił się shuriken, raniąc ją głęboko i sprawiając rażący ból. Za sobą usłyszała chrzęst metalu. Kakashi i Sasuke osłonili je, w marny sposób blokując dwie ostre katany zwykłymi kunaiami. Ino, Sakura i Yumi zostały zamknięte w kręgu przyjaciół, zwróconych do nich plecami. Ludzie zaczęli krzyczeć i uciekać w popłochu. Sakura wyrwała z dłoni ostrze i rzuciła je na ziemię. Podniosła wzrok i odwróciła się za siebie by ujrzeć dwóch, najbliżej znajdujących się napastników, których nadal blokowali Hatake i Uchiha.
— To nie koniec... — syknął jeden z nich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz